Jumper EZpad 5SE… Chińczyk, ale z niespodziankami.

 Jestem gadżeciarzem… i nigdy tego nie kryłem.
Uważam, że owo stwierdzenie należy przyjąć jako wartość dodaną do tego materiału tłumaczącą niektóre moje decyzje.
Jednak moje „gadżeciarstwo” ma – a przynajmniej ja sobie tak to tłumaczę – pewne przesłanki funkcjonalno-użyteczne. 😉

Jakby tego nie rozpatrywać, to tablet z Windowsem 10-tym (takim pełnym, PC-towym) jest urządzeniem z dużym potencjałem funkcjonalnym – dużo większym niż jego mobilna wersja. Tłumaczyć różnic pomiędzy „telefonicznym” Windowsem mobilnym (W10M) a jego wersją „komputerową” (W10) nawet nie mam zamiaru. To tak, jakby próbować przekonywać do różnic pomiędzy skuterem a samochodem. W sumie niby oba służą do przemieszczania się, ale…

Dotąd używałem tabletu Colorovo 10.1 (3G) i sam ON – @budniu – może poświadczyć o użyteczności tego (takiego) urządzenia.

Jednak…
W życiu każdego faceta nadchodzi chwila kiedy musi pożegnać się ze swoimi zabawkami. Tak więc i dla mnie „nadejszła wiekopomna chwiła” kiedy cza było wspomóc dziecko w robieniu notatek na studiach.
Generalnie sprawę bym zlekceważył, gdyby nie stwierdzenie dziecka, że (cytat z natury) „ten tablet z Androidem to się w ogóle na [*%!#] nadaje” … Gwoli rozjaśnienia – mowa była o starawym, samsungowym tablecie Galaxy Tab 10.1 (pierwsza edycja tabletów serii Galaxy).
No i pozamiatane – wydzierżawiłem „Colorowca” z poczuciem spełniania uczynku na miarę zbawiania świata. 😉
No taaaa…
Ale tym samym JA pozostałem bez sprzętu zastępującego laptopa podczas moich „poza-domowych” wojaży… 🙂
Sytuacja, poniekąd, nie do przyjęcia!

Teraz gwoli wyjaśnienia co do dalszych wywodów.
Oczywiście – nie należy się spodziewać żadnych benchmarków jak to zazwyczaj u mnie. Najzwyczajniej brzydzę się procederem robienia userów w bambuko (bo inaczej tego określić nie można) jakimiś „cyferkami” jakichś śmiesznych testów syntetycznych nie mających nic wspólnego ze stanem faktycznym.
Sam opis, zdjęcia, sporo chaosu i historyjek najczęściej nie związanych z tematem. To będzie – jak to zazwyczaj u mnie. 🙂

Na samym początku wspomnę w kwestii zobrazowania urządzenia (obrazki) a także jego opisu…

Przeczesując internety zdążyłem zauważyć, że urządzenie nazwane Jumper EZpad 5SE może przyjmować różne formy tak pod względem wyglądu urządzeń peryferyjnych (różnią się) jak i ukompletowania – niektóre „edycje” posiadają książkowy manual a niektóre tylko kartkę z opisem, jedne „edycje” posiadają dołączoną ładowarkę, inne nie posiadają takowej. I różne-takie-tam-inne mniej lub bardziej znaczące różnice. No, także ten… Jeśli ktoś zauważy jakoweś różnice pomiędzy moim opisem a czymś o czym czytał w internetach, albo swoim kompletem… Sorka… Lajf is lajf… lala-lalala… 😉

Część 1 – jak to ze Skoczkiem było.

– Na początku był (jest?) chaos…

W związku ze związkiem i powodami opisanymi wcześniej, skusiłem się na zapodaną przez Kamila Sz – w fejsbukowej grupie Produkty z Chin – „promocję” produktu: Tablet Jumper EZpad 5SE + klawiatura za 179.99$ (nieco ponad 700 zet).

Jako, że było w promocji (180$ przy regularnej cenie 370$) a dodatkowo oferta posiadała kilka specyficznych miodności… nabyłem.
[Nerwowa reakcja małżonki – bezcenna. Wszak nawet te promocyjne 180 dulków to też kawałek kasy jest jakby nie było. Dobrze, że nie widziała potencjalnego rachunku z „normalną”, nie-promocyjną ceną (dzisiaj to by było prawie 1500 zet!)] 😉
Szczerze powiem, że troszku się nawet zastanawiałem czemu sprzęt wyceniany na prawie 400$ jest upłynniany za sporo mniej niż połowę jego nominalnej ceny. Nawet jakieś-tam swoje przemyślenia miałem, ale cena była dla mnie do przyjęcia…
Teraz już wiem, że był to w większości – ni mniej ni więcej – a zwykły „chłyt materkingowy”. „W większości”, bo też i nie do końca. 🙂
Spoko. Wszystko będzie opisane. 🙂

Mimo wszystko, po szybkiej analizie słowa pisanego (w tym specyfikacji sprzętowej) owa „promocja”, okazała się dla mnie nader kusząca – jak na przełożenie moich potrzeb na cenę.

Dlaczego? Już tłumaczę…

Clou tego interesu leży w dużej mierze w owej właśnie specyfikacji sprzętowej.
Przytaczam za producentem…

Ogólne info:

  • Brand: Jumper
  • Model: EZpad 5SE
  • Kolor: Black / Gray
  • Wykonanie: Metal+Plastik (tak pisze producent… choć w większości plastik raczej)

Bebechalia:

  • CPU: Intel Cherry Trail X5-Z8300, 64-bit Quad Core, 1.44~1.84GHz
  • GPU: Intel HD Graphics Gen8
  • RAM: DDR3L, 4GB
  • Pamięć wbudowana: eMMC, 64GB
  • Pamięć zewnętrzna: mT-FLASH Card (Support: 128GB)
  • Ekran:
    – Przekątna: 10.6″
    – Rozdzielczość: 1920 × 1080 px
    – Technologia wykonania: IPS (pojemnościowy ekran dotykowy)
  • Sensory: G-sensor
  • Kamery:
    – Przednia: 2.0 MP
    – Tylna: 2.0 MP
  • Głośniki: Wbudowane, stereo
  • Mikrofon: Wbudowany, stereo

Komunikacja:

  • WiFi: 802.11 b/g/n
  • Bluetooth: 4.0

Złącza:

  • 1 × USB 3.0
  • 1 × USB 2.0
  • 1 × microUSB 2.0 (OTG + ładowanie baterii)
  • 1 × TF Card (karta microSD)
  • 1 × Mini HDMI
  • 1 × 3.5 mm „jack” (słuchawki)
  • 1 × DC (ładowanie)

Zasilanie:

  • Typ baterii: Li-Ion, 3.8V / 6600mAh
  • Ładowarka (out): DC 5V/3A
  • microUSB

Wymiary / waga:

  • 275 × 171 × 10 mm / 700g

Zawartość kompletu:

  • 1 × Tablet PC
  • 1 × Dotykowy Pen
  • 1 × Dokowana klawiatura
  • 1 × kabel USB-miniUSB

System operacyjny:

  • Preinstalowany: Windows 10 Home
  • Architektura: 64-bit
  • Język: Angielski (niestety)
*) Na czerwono oznaczyłem wartości raczej rzadko spotykane w produkcjach rodem z kraju „Kwitnącej… Demokracji Ludowej” – przynajmniej w jednym produkcie jednocześnie.

To tyle jeśli chodzi o specyfikację techniczną typu constans.

Jednak oficjalna specyfikacja nie wspomina o kilku użytecznych „gadżetach/funkcjach”. Nie wspomina też o kilku ewidentnych upierdliwościach. Ale szczegółowe omówienie specyfikacji (bo warto to zrobić) będzie deko później.

Dobrze… Żeby nie być gołosłownym… Popatrzmy jak ten mój „Skoczek” ma się do jego producenckiej wyceny – warty jest czy nie warty tych kilkuset (obecnie) dolców.

– Kto, gdzie, skąd i dlaczego…

Producentem (branderem?) owego „cudaka” jest chińska firma Shenzhen Jumper Computer Technology Co.,Ltd istniejąca na rynku od 1997 roku – przynajmniej tak twierdzi ona w swoim portfolio.
W tym samym portfolio, owa firma wymienia wielu swoich partnerów biznesowych takich jak np. ASUS, Huawei czy Microsoft.
Wierzyć, nie wierzyć – trudno powiedzieć. Póki co żaden gigant nie pozwał SJCT za nieuprawnione używanie logosów w ich materiałach promocyjnych więc coś narzeczy może być.
Jednak z drugiej strony…
Internetowy sajt owej firmy (nawet ładny – tego nie można odmówić) może trochę trącać myszką. Próżno na nim szukać produktu o nazwie „Jumper EZpad 5SE” gdyż sama ona (ta strona) – a przynajmniej jej angielska wersja – pochodzi z okolic roku 2014(!).
Ważniejsze jednak jest to – przynajmniej dla mnie, że nie istnieje żaden oficjalny (mi znany) tzw. DOWNLOAD – czyli pliki, sterowniki, manuale czy co tam – dla żadnego produktu tej firmy choć portfolio kilka ich zawiera. Istnieje opcja, że ja najzwyczajniej nie znalazłem… No istnieje czy nie?
Co o tym myśleć? Ja nie wiem. Firma jest i tyle.

Swój egzemplarz Dżampera zamówiłem przez portal GearBest – tam właśnie obowiązywała ówczesna promocja na te 170-kilka dolarów.
Przesyłka trafiła do mnie po ok. 6 tygodniach… przez Holandię przeszła i przez nasz Urząd Celny z którym trochę się użerałem w kwestii wymaganych dokumentów. Że doliczyli prawie 200 dodatkowych zet to już nie wspomnę nawet – niech im na zdrowie będzie. Wrrrrr…
No ale doszło i mam.
Co do samej przesyłki jako takiej (paczki, w sensie) mam tylko jedną pretensję. Była ona zapakowana bardzo – że tak to nazwę: oszczędnie.
Oryginalne opakowanie tabletu to cienkie, kartonowe pudełko… i to wszystko. Opakowanie warte dystrybucji „salonowej” ale NIE wysyłkowej. Folia „bąbelkowa” w kartonie transportowym (też nie przesadnie grubym) była tylko wypełnieniem wolnej przestrzeni – zapewne dlatego by zawartość nie latała po owym kartonie jak kot w bębnie pralki. Zero zabezpieczenia jako takiego.
Sama paczka, którą odbierałem, była nieco „pomięta”. Na szczęście urządzenie nie ucierpiało od potencjalnych „tortur” co w efekcie zlikwidowało permanentny nacisk na mój pęcherz. 😉

– Odrobina unboxingu dla dobrego samopoczucia…

Po usunięciu opakowania „transportowego” (kartonu) otrzymałem do swojej dyspozycji dwa „gustowne”, czarne, płaskie pudełka z logo Dżampera:


Rys. 1

Większe z nich zawierało tablet, kabel USB-microUSB oraz rysik (tutaj wyjęty z oryginalnego opakowania które widać poniżej jego samego)…


Rys. 2

… mniejsze zaś, skrywało dokowaną klawiaturę (tutaj jeszcze w oryginalnej folii)…


Rys. 3

Aha… Była jeszcze, mówiąc górnolotnie, „instrukcja obsługi”.
Format kartki A4… Co prawda druk był obustronny, ale w rozczytywalnym dla zwykłego człowieka druku było mniej niż połowa jednej strony (6 z 16 „sekcji”). Co ciekawe, w niektórych edycjach(?) tego urządzenia, instrukcja obsługi czyli tzw. „manual” to grubawa książka. Heh…


Rys. 4

Zmontowanie całego ustrojstwa zajęło mniej niż chwilę bo i filozofia to żadna nie była. Połączyć klawiaturę z tabletem potrafi nawet średnio rozgarnięty szympans. Tym bardziej, że to spojenie na magnesy jest (poniższy obrazek) – wystarczy zbliżyć do siebie… „klik” i jest. 🙂

Rys. 5

– Nieco o wyglądzie, czyli warto popaczać.

Poniższe obrazki oczywiście „pożyczyłem” z netu – bo ładne są i w pełni odpowiadają oryginałowi – więc „po co przepłacać”? Tym bardziej, że z fotografiką jest mi wyjątkowo nie po drodze i wolę nie szafować tym moim antytalentem. Proszę wybaczyć. 😉

Zmontowana całość wygląda tak jak na poniższym obrazku:


Rys. 6

Wtrącę tutaj sprawę o której nie napisałem przy okazji specyfikacji sprzętowej. Wtrącę, bo jest ku temu dobra okazja – mamy zmontowany tablet.

Chodzi o rozmieszczenie gniazd urządzenia oraz przyciski funkcyjne, które zostały umieszczone po prostu – na jego obu bokach oraz na górnej krawędzi.
I tak:
Po stronie lewej tabletu (patrząc na ekran) – zgodnie z poniższym obrazkiem…

Rys. 7

Na górnej krawędzi urządzenia (widocznej na tym rzucie) mamy:

– Mikrofon (?) – ta „dziurka” nie jest opisana w dostępnym manualu,
– Przycisk „Power” – czyli włączanie/wyłączanie urządzenia,
– Przyciski „Vol+/Vol-” – czyli sterowanie dźwiękiem tabletu.

Na lewej krawędzi, od góry:

– Złącze USB 3.0 (U1),
– Złącze microUSB 2.0 (U2) – OTG, ładowanie,
– Złącze miniHDMI,
– Wtyk ładowarki sieciowej 5V/2A (DC).
Te otwory na samym dole obudowy, to głośnik – lewy kanał systemu dźwiękowego Jumpera.

Po stronie prawej tabletu (patrząc na ekran) mamy – zgodnie z poniższym obrazkiem (od góry licząc):

Rys. 8

– Złącze słuchawkowe – typowy „jack” stereo,
– Złącze USB 2.0 (U3),
– Gniazdo TF Card – dla kart pamięci w formacie microSD.
Te otwory na samym dole obudowy (podobnie jak na stronie lewej), to głośnik – prawy kanał systemu dźwiękowego Jumpera.

Chwalę dlatego, że złącz różnorakich jest sporo (w tym 2 złącza USB rozmiaru naturalnego). A i rozmieszczone one są w miarę wygodnie.

Trudno zaprzeczyć – ale całość wygląda co najmniej elegancko (przynajmniej dla mnie). Nieprawdaż? 🙂
Samemu wykonaniu też nie można wiele zarzucić. Tablet jest stosunkowo gruby a zapewne przez to – sztywny. Faktem jest, że krasz-testy w moim wykonaniu nie były przesadnie „krasz”, ale też i nie chciałem połamać „taboreta” już pierwszego dnia. W każdym razie – nic się nie gnie, nic nie trzeszczy, nic nie odstaje, szpar w obudowie też nie ma.
Trudno mi ocenić dotykiem czy jego tylna obudowa to jakiś metal, jednak rozkładana „noga” służąca podparciu części tabletowej to niezaprzeczalnie jakiś biedny stop aluminium(?) – bo plastik to raczej nie jest.
Generalnie – (cytując klasyka) „Ładne cacko”. 😉

Jednak moje uniesienia estetyczne brutalnie przerwał pierwszy i zasadniczy zonk – Brak jakiejkolwiek ładowarki!
Tak, dobrze czytacie – w tym zestawie nie ma nic, czym można bateryjkę tabletu naładować (samego kabla nie liczę). Warto zauważyć, że urządzenie posiada gniazdo dla wtyku ładowarki sieciowej.

Zapewne tutaj przygoda ze Skoczkiem zakończyłaby się na kilka(naście) następnych dni, gdyby tablet nie posiadał – Bóg dopuścił i Partia pozwoliła – opcji ładowania przez złącze microUSB (o tym fakcie micro-manual złośliwie milczy).
Po przekopaniu wszelkich znanych mi szaf i szuflad z przydaśkami znalazłem mniej-więcej pasującą amperażem ładowarkę (od TVStick’a Lenovo) – co pozwoliło na uruchomienie urządzenia.

Ładowarka jest ważna o tyle, że musi mieć odpowiedni amperaż – wymagany to 3A.
Moja-znaleźna ładowarka miała co prawda „tylko” 2A, jednak tzw. bilans energetyczny jest generalnie dodatni – urządzenie ładuje się nawet podczas pracy (wolno bo wolno, ale się ładuje).
Ładowarki do telefonów, którymi próbowałem zasilić tablet (1-1,5A) były zbyt słabe by ładować tablet podczas pracy. No i grzały się niemiłosiernie.
Niemniej, nawet ładowarka USB 2A jest zbyt słaba by zasilać tablet z podłączonym urządzeniem zewnętrznym – np. z USB-kowym modemem 3G/LTE.
Tym samym, do ceny urządzenia należy sobie jeszcze doliczyć ładowarkę – albo dedykowaną (taką „z bolcem”), albo USB (taką „na kabel USB”). Należy przy tym pamiętać, że powinna ona ładowarka posiadać wyjście: 5V/3A.
Tutaj polecam również użycie dołączonego do zestawu kabla USB – jest dopasowany i nie „giba” się w gnieździe jak małpiatka na gałęzi co miało miejsce w przypadku kilku innych kabli jakie używałem.

– Podsumowanie „promocji”.

Powiem tylko tyle…
180$ warto było dać za to urządzenie. Ale już 320 jednostek monetarnych USA uważam za bardzo grubą przesadę.
Właśnie tutaj dopatrywałbym się owego „chłytu materkingowego” – zarzucić cenę „z kosmosu” a potem zrobić promocję. 😉
Za tę cenę można nabyć markowy sprzęt z wieloma innymi miodnościami niż Jumper. Na ich tle… co tu kryć… Jumper nie wypada przesadnie imponująco.
Ja niestety, „przepłaciłem” odrobinę za owy tablet. Jednak tutaj winię raczej nasz Urząd Celny i naliczoną przez niego dodatkową opłatę, bo cena „promocyjna” samego urządzenia była do przyjęcia jak za to konkretne urządzenie.
No, ale już niech moja krzywda będzie. Niech i ja zasponsoruję komuś część tego 500+… 😉

– Tajemnica… czyli to, o czym powszechnie nie wiadomo.

Dla mnie jako dla windowsiarza z dziada-padziada – owa funkcja jest… a właściwie nie jest… Dokładnie! Totalnie „nie jest”!

Krótko mówiąc… Jumper to urządzenie przystosowane dla dwóch systemów operacyjnych.
Jeden to natywnie osadzony na nim Windows. Drugim jest… hmmm… Android.
Przy odrobinie zaangażowania można postawić na Jumperze jakąś-tam edycję Androida bo jego UEFI (niestety) przewiduje i wspiera taką opcję. Na szczęście nie jest to takie łatwe jak wysikanie dziurki w śniegu.

Kilka skrinów w tym temacie z UEFI urządzenia…


Rys. 9


Rys. 10

Tematu Androida na Jumperze nie będę drążył. Nie bo nie. 😉

– Jak to się używa, czyli jak ja to widzę – zady i walety.

Swoją ocenę mógłbym zawrzeć w jednym słowie: ujdzie. Jednak myślę, że nie byłoby to dobrym rozwiązaniem – kilka słów opisu raczej by się zdało.

Zacznijmy od zalet…

Jumpera uważam, mimo wszystko, za sprzęt przyzwoitej jakości – pomijając oczywiście pewne aspekty o których będzie mowa przy okazji hejtowania tabletu.
Pracuje się na nim tak jak na każdym innym tablecie z Windowsem 10-tym. Jego wydajność jest wystarczająca do najczęstszych zastosowań typu biurowego – tutaj sprawdza się aż nadto dobrze. Ale i z mniej wymagającymi grami Skoczek też potrafi sobie elegancko poradzić.

Chwaląc dalej, warto zwrócić uwagę na dwie generalne sprawy…

Pierwszą z nich jest „system” podparcia tabletu.
W tym modelu zastosowano rozwiązanie podobne do tego z Surfejsa – podparciem urządzenia jest rozkładana „noga” tutaj oferująca dwa kąty nachylenia.
Jak na moje oko (bo nie mierzyłem) jest to ok. 25-30 oraz ok. 45° pochylenia (Rys. 11 i 12). Tak, tak wiem! Niektóre konstrukcje markowe oferują większy zakres „sterowalności” podporą. No, ale to tylko „chińczyk” jest – bierzmy to pod uwagę.


Rys. 11


Rys. 12

Sama „noga” jak i cały mechanizm jej otwierania (zawias) wydają się dosyć solidną konstrukcją zapewniającą pewne podparcie tabletu – blokada działa niezawodnie, nie ma opcji by sama z siebie zmieniła kąt nachylenia.

Chwalę to rozwiązanie bo…

W urządzeniach z którymi dotąd miałem do czynienia, podparcie tabletu stanowiła jedno-pozycyjna „noga” stanowiąca część dołączanej klawiatury. Tym samym tablet bez klawiatury nie miał nic do zaoferowania w kwestii, że tak powiem, „oparcia”.

Drugą sprawą godną uwagi jest dołączona (dokowana) klawiatura.
No cóż… Klawiatury chińskich tabletów to historia godna osobnego omówienia. Ja jednak skrócę opis onej tematyki do minimum.
W większości znanych mi chińskich tabletów z dołączaną klawiaturą, bądź w chińskich urządzeniach 2in1 (bo to niekoniecznie musi być to samo), klawiatura to kawałek często tandetnego plastiku z klawiszami – i tyle. Gnie się to-to na wszystkie strony, trzeszczy, działa kiedy chce… Wiem, bo takowych używałem – np. klawiatura dedykowana urządzeniu Modecom FreeTAB 1010, której onegdaj byłem niezbyt szczęśliwym użytkownikiem. Ale to tylko jeden z przykładów, które mógłbym przytoczyć.
Tak na marginesie… Mam wrażenie, że wszystkie te klawiatury, a przynajmniej ich plastikowe obudowy – wychodzą spod przysłowiowej „jednej sztancy”. Patrząc na klawiaturę Jumpera mam nieodparte przekonanie, że to taka sama konstrukcja jak w moim Colorovo 10.1. Oczywiście różnice w szczegółach są, ale zasadniczy kształt, rozmieszczenie wysp i wypukłości są wręcz identyczne.
Pomimo niezaprzeczalnych podobieństw do klawiatur „innych” chińskich producentów, w przypadku Jumpera sytuacja ma się jednak nieco inaczej.
Moim skromnym zdaniem jest ona mocno „lepsiejszej” jakości niż te, z którymi dotąd miałem do czynienia. Sam materiał z którego została wykonana… Uważam, że jest on lepszy nawet niż ten w klawiaturze Colorovo, którą uznawałem za ogólnie niezłą a dotąd najlepszą jakościowo jak na produkt chiński.
Ale żeby też nie przesadzić z tymi superlatywami.
Klawiatura Jumpera jako taka, to też „kawałek plastiku z klawiszami”. Jednak do owego „kawałka plastiku” (raczej nie takiego tandetnego jak wcześniej pisałem) zostało doklejone od dołu dodatkowe usztywnienie obleczone w jakiś pluszowaty materiał (kobiety trzeba zapytać – rozpozna bezbłędnie) i zawierające jednocześnie skuwkę na dołączony do kompletu rysik (pen) – ten szczegół też zasługuje na pochwałę.
Co prawda mam nieodparte wrażenie, że owo „usztywnienie” to zwykły kawałek tektury obleczony w materiał, ale…
Podobne rozwiązanie zastosowano w permanentnie przytaczanym przeze mnie tablecie Colorovo 10.1 – jednak w jego przypadku podklejeniem klawiatury było coś, co miało imitować cienką skórę i generalnie dobrze to nie wyglądało – szczególnie po kilku miesiącach używania.
Jednak co by nie było, należy pamiętać, że owo usztywnienie nie jest przesadnie wytrzymałe a co za tym idzie, by w elementarny sposób dbać o oną część. W innym przypadku pozagina się to-to w sposób nieodwracalny (jak na Rys. 13 – prawy róg) i tyle z „piękności” tego rozwiązania. Na szczęście nie jest to fotka mojej klawiatury. 😉
Całość widać na poniższym obrazku. Skuwka na rysik jest po prawej stronie (co widać też na wcześniejszym Rys. 6).


Rys. 13

Drążąc temat klawiszologii stosowanej… Klawiatura jest stosunkowo głośna co dla niektórych osób może stanowić sporą wadę. Ale też – bo dla kogoś może to być zaletą – skok klawisza jest stosunkowo duży i nie ma opcji żeby nie wiedzieć czy klawisz „zaskoczył” czy nie. Na powyższym obrazku dokładnie widać jak to wszystko jest skonstruowane.

No i jeszcze jedna ewidentna miodność – gładzik – lub jak kto woli: pad.

Czułość i dokładność tego elementu stoi na przyzwoitym poziomie. Co więcej… zapewne większość osób już domyśliła się po co na padzie ta pionowa, biała kreska. Tak! Pad oferuje funkcjonalność PPM (prawoklik myszowaty) – co nie jest często spotykaną funkcją w urządzeniach rodem z nad rzeki Jangcy.

Na uwagę i pochwałę zasługuje też spora ilość dostępnej użytkownikowi pamięci wbudowanej eMMC (odpowiednik dysku twardego w urządzeniach PC/Laptop). Tablet zawiera jej 64GB. Nie napiszę, że „aż 64GB” bo byłoby to lekką przesadą, jednak ta wartość daje już pewien komfort pracy nawet przy braku karty SD. Coś niecoś da się już tutaj zmagazynować. Oczywiście… należy odliczyć miejsce zajmowane przez system operacyjny, jednak bez mała 46,5GB* które pozostaje (jakie można sobie wypracować) to moim zdaniem nie najgorszy wynik.

* Wartość 46,4GB wolnego miejsca jest moim wynikiem.
Wartość po zainstalowaniu wszelkich wymaganych sterowników (co widać na obrazku). Uzyskana po odinstalowaniu zbędnych mi aplikacji systemowych i oczyszczeniu systemu za pomocą funkcji tak systemowych jak i za pomocą programów zewnętrznych.

Rys. 14

Mocną stroną Skoczka jest także ekran.
Choć tutaj trzeba rozdzielić pewne sprawy bo jedne są zaletą a inne wadą.
Zaletą w tym przypadku jest jakość ekranu jako taka…
Responsywność ekranu stoi na poziomie przyzwoitym.
– Czułość dotyku (oczywiście po zainstalowaniu sterowników) – dobra,
– Dokładność dotyku – dobra,
– Jasność (ogólna) – spoko.
Nawet z moją wadą wzroku wszystko jest ostre i czytelne – co, jak myślę, świadczyć może również o niezłym parametrze PPI ekranu (brak oficjalnego info na ten temat).

Można by pobawić się tutaj w eksperckie mierzenie jasności ekranu w dziewięciu polach… albo inne takie kolorymetry… Tylko po co? Żeby wiedzieć, że Excell wyświetla się „tutaj” o 2 tony zieleni niżej niż „tam”? A na co to komu? To jest dobre dla monitorów używanych przez bóg-wie-jakich twórców grafiki. Tutaj mamy tylko chiński tablet. No bez przesady proszę.

Kontynuując kwestię ekranu możemy w miarę łagodnie przejść do ewidentnych wad urządzenia.

Bo wadą ewidentną jest – paradoksalnie – rozdzielczość ekranu.
Full HD (czyli: 1920 × 1080 px) przy tej przekątnej ekranu (czyli: 10,6″) to nie jest dobry pomysł. Jest to pomysł wręcz bardzo zły.
Najzwyczajniej nie da się na tym efektywnie pracować – szczególnie dotykowo. Elementy interfejsu są tak małe, że czasami lupy potrzeba by rozróżnić ikonki lub odczytać tekst.
Zapewne z tego powodu domyślne skalowanie interfejsu zostało ustawione na 150% – takie skalowanie ustawia natywny sterownik ekranu. Ja osobiście poszedłbym jeszcze o 25% dalej i skalowanie ustawiłbym na 175%… Ale to już tylko moje spostrzeżenie.
Warto tutaj zrozumieć, że skalowanie samo w sobie jest fajną rzeczą bo pozwala na powiększenie, a co a tym idzie, i na większą czytelność elementów systemowego interfejsu, ale… Niestety, ogromna część aplikacji i programów zewnętrznych (nie-systemowych) nie jest przystosowana do skalowania własnego UI co objawia się najczęściej brzydkim rozmyciem treści okien programu, albo apka najzwyczajniej ignoruje skalowanie przez co wszystko jest maciupkie jak buty krasnala.
Może dla ekranów o przekątnej większej niż 20-kilka cali owa rozdzielczość jest właściwa i odpowiednia, jednak dla cali 10-ciu z lekkim okładem – to spora przesada. I tak jest tutaj domyślnie zapodane skalowanie ekranu. Więc po co to? Równie dobrze można by tutaj zastosować ekran o mniejszej rozdzielczości (tak jak w innych tabletach) – wszystkim wyszłoby to zapewne na zdrowie.

Poza ekranem „czepiać się” w zasadzie można tylko kilku rzeczy i to też nie koniecznie ze specyfikacji.
Jeśli chodzi o kwestie sprzętowe to uczciwie hejtuję dwie rzeczy:

  • Moduł WiFi
  • Pióro dotykowe.

Jumperowy moduł WiFi (Broadcom 802.11n Wireless SIDO Adapter – taką nazwę wyświetla Menedżer urządzeń) to chyba najgorsza rzecz jaka mogła się przydarzyć użytkownikowi urządzenia mobilnego.
Bardzo słaba detekcja sieci WiFi – szczególnie tych o słabej propagacji sygnału bądź skutecznie tłumionych – jak to u mnie – przez np. żelbeton.
Nawiązując do moich „wielkopłytowych” warunków… Wbudowane w Jumpera WiFi ma permanentny problem z wykrywaniem sieci – przy odrobinie szczęścia pokazuje dwie (tylko te o najmocniejszej propagacji sygnału, ergo najbliższe – moją i sąsiada z piętra wyżej) z kilkunastu istniejących w mojej najbliższej okolicy – laptok w tych samych warunkach wykrywa ponad 10 sztuk.
Ale nawet fakt, że sieć została wykryta nie jest tożsamy z możliwością połączenia się z nią i faktycznego korzystania z niej. Połączyć się z moją domową siecią WiFi najczęściej (bo też i nie zawsze) udaje się po kilku „rekonektach”, ale żeby jakiś transfer – to już niekoniecznie. Co śmieszniejsze, połączenie z siecią WiFi przez expander WiFi TP-Linka też nie było możliwe – żądanie przez tablet kodu „zapisanego na ruterze”. No cholery (za przeproszeniem) można dostać.
Na dobrą sprawę musiałbym przenieść tablet do pokoju z ruterem by w pełni korzystać z domowej sieci WiFi przez to-coś co wmontowano w Jumpera.
Tym samym, na potrzeby używania WiFi, musiałem dodatkowo zainwestować 20 zet w zewnętrzną kartę WiFi w postaci „dzindzibuta” (albo jak to woli „szpryncla”) podłączanego przez USB (podobnego jakie mają myszy bezprzewodowe) – on(a) nie ma problemu, wszystko biega jak Ben Johnson na setkę.

Drugą sprawą jest pióro (Wacom Bamboo)…
Nie, nie – samo w sobie ono działa – ale tylko dotykowo.
Problem leży w tym, że owo pióro posiada przycisk funkcyjny, który powinien emulować zdefiniowane w oprogramowaniu funkcje – np. PPM i takie tam inne. Właśnie – powinien – ale nie emuluje.
Mimo zainstalowanych natywnych sterowników i oryginalnej aplikacji od WACOM’a ów przycisk jest martwy – można go konfigurować do woli a on i tak jest nieaktywny. W tym przypadku lepiej od natywnego oprogramowania sprawdza się sam Windows, który stwierdza stan faktyczny, czyli że ów przycisk nie istnieje (nie da się go skonfigurować). No i tak… teges-ten.
Jednak sam pen jako pen działa i można nim spokojnie szpilać po ekranie – tyle tylko, że wyłącznie dotykowo, bez funkcji przycisku.

Sporym ograniczeniem w pracy z urządzeniem może też być tutaj nieco słaba bateria – co prawda w spoczynku umie ona dociągnąć nawet i do 5(!) godzin, ale podczas pracy nie należy się spodziewać wyniku lepszego niż godzinę, może półtorej. Nawet już pod uwagę nie biorę faktu podłączenia do tabletu jakiegoś zewnętrznego urządzenia – choćby wspominanego wcześniej modemu 3G/LTE. Bateria leci wtedy na łeb w trybie ekspresowym.

Spoza specyfikacji a bardziej w kwestiach funkcjonalnych…

Niekoniecznie musi to być wadą, ale jak dla mnie też nie działa to w takim stopniu jak powinno.
Mam tutaj na myśli głośność wbudowanych głośników… czy może samego subsystemu dźwiękowego. Jak dla mnie jest to najzwyczajniej za ciche. Ja rozumiem, że pewnie same głośniki nie są tutaj niczemu winne, ale fakt jest faktem – ciche te dźwięki są najzwyczajniej. Ot, takie subiektywne spostrzeżenie.

Nie wiem czy to też warto zaliczać do wad. Niemniej wspomnę bo to rzecz nader rzadka – jak dotąd nie spotkałem się z tego typu rozwiązaniem w tabletach.
Nie wiem z czego to wynika, może to pokłosie funkcji obsługi pióra ekranowego, jednak warto wspomnieć, że w przeciwieństwie do wszystkich znanych mi urządzeń mobilnych z ekranem dotykowym, to właśnie jedno, czyli Jumper, potrzebowało osobnych sterowników do obsługi tzw. „dotyku”.
Normalnie zapodaje się sterowniki grafiki (najczęściej Intela) i wszystko działa. Tutaj bez instalacji natywnych sterowników dla onej funkcji, „dotyk” jest totalnie rozkalibrowany – o jakieś dobre 10 centymetrów w poziomie.
Prawie tydzień majlowej konwersacji z przysłowiowym „Mr. Li”… i to po chińsku (via Google Translator oczywiście) – kosztowało mnie pozyskanie informacji o tych sterownikach (przypominam – firma nie ma swojego działu „Download”).

Tak, pominąłem kwestię wbudowanych kamer – zrobiłem to z pełną i bezwzględną stanowczością. Fakt, obie kamery są marne jak renta z ZUSu i taką samą przedstawiają wartość, ale ta sprawa najzwyczajniej mnie nie-in-te-re-re – fotografika i kamerologia w urządzeniach mobilnych może dla mnie nie istnieć. Tyle.

– Przydatność ogólnie: system.

Jak zostało wcześniej wspomniane, urządzenie posiada preinstalowany Windows 10 Home – i to jest w porządku.
Problemem może być wersja językowa systemu – bo angielska. Co prawda można to zmienić w ustawieniach lokalizacji – tak jak ja to zrobiłem na początku. Ale to może potrwać zanim system przyjmie wszelkie ustawienia lokalizacyjne – ustawienia „płytkiego interfejsu” następują zaraz po zassaniu rodzimego języka, jednak „głębokie UI” nadal pozostaje w inglezi – np. komunikaty systemowe w warstwie bootowalnej, komunikaty błędów etc. – trochę mnie to denerwowało. Być może i pogodziłbym się z tym faktem, ale jednocześnie strasznie mnie korciło sprawdzić czy da się zapodać „temu tabletu” system w bardziej przystępnym, polskim, języku. Tyle, że tak od początku, „na czysto”.
Był pomysł, była realizacja…

Część 2 – Adoptujemy obcokrajowca

Na samym początku miałem zamiar zrobić instrukcję step-by-step… Jednak nieco mi przeszło.
A to z tego powodu, że materiał pisany jest dla ludzi ogarniętych, którzy choć raz stawiali system Windows.

Tak więc, będą tylko te informacje, które trzeba znać – poślednie procedury i opisywania pominę.

Wcześniej pisałem, że niemiłosiernie mnie kusiło by w tablecie wymienić system na natywnie polski.
Ja bym jednak nie poczytywał tego z jakąś fanaberię. To, że mnie kusiło to jedna sprawa. Jednak przesłanki funkcjonalne to z gruntu inna kwestia. Już tłumaczę.

W przeciwieństwie do innych – nawet chińskich – urządzeń z którymi obcowałem, Jumper zawiera tylko 3 partycje – te właściwe instalacji personalnej. Partycje, jakie zakłada system podczas normalnej instalacji z pendrajwa bądź płyty DVD. Jak wiadomo, „normalnie” mamy do czynienia ze sporym bałaganem partycyjnym – partycje OEM, zastrzeżone, odzyskiwania i często jeszcze ze 2 lub 3 inne. Tutaj sprawa jest bardzo uproszczona.
Dobre jest to, że urządzenie nie posiada żadnych „wrażliwych” partycji, których nawet przypadkowe usunięcie bądź jakaś awaria mogłoby skutkować uszczerbkiem dla systemu jako takiego… ale jednocześnie, partycja z której system można by było odzyskać w przypadku jakoweś totalnej awarii absens est – znaczy, nie ma jej. No właśnie.

– Sterowniki, preludium…

Mając na uwadze, że (co było mienione wcześniej) producent nie posiada własnych zasobów dla pobrania sterowników, pierwszy tydzień spędziłem na poszukiwaniu takowych.
Co prawda w pierwszej chwili zrobiłem zrzut systemowych sterowników z istniejącego systemu za pomocą konsoli (PowerShell):

Zapewne jest ogólnie wiadome jak to zrobić, ale dla porządku przypomnę:

Export-WindowsDriver -Online -Destination C:\Drivers

Gdzie: parametr -Destination można zmienić na swoją własną lokalizację.

Ale nie do końca było to optymalne w tym przypadku. Jak się okazało to troszku ich brakowało niestety a i niektórych sterowników nie dało się zaaplikować z powodu braku instalatora.

Skracając historię poszukiwań… Dopiero odwiedziny na forach rosyjskojęzycznych i w przeglądarce Baidu doprowadziły mnie do pożądanych rezultatów.
Wynikiem poszukiwań oraz eksperymentów (tablet był „flaszowany” ładne kilka razy) jest moja własna – sprawdzona! – kompilacja sterowników dla Jumpera w wersji 5SE.

Pobrać ją można z poniższego linku:

Jumper 5SE – Sterowniki (MediaFire)

Sterowniki to trzy paczki w formacie *.rar:

  • 01 Jumper EZpad 5SE (MU).rar
    Paczka zawiera sterowniki, które należy zapodać poprzez systemowy Menedżer Urządzeń – aktualizacja sterownika każdego nierozpoznanego urządzenia.
  • 02 Jumper EZpad 5SE (Install).rar
    Paczka zawiera dwa sterowniki, których nie da się zainstalować inaczej niż tylko przez uruchomienie instalatora, a są to drajwery:
    – Dotyku
    – Pena
  • 03 Jumper EZpad 5SE (OS-Integrate).rar
    Ta paczka zawiera pełen zestaw sterowników, które mogą się przydać w przypadku chęci stworzenia spersonalizowanego nośnika instalacyjnego dla Jumpera, czyli przeznaczone są do integracji z OSem na poziomie tworzenia spersonalizowanego nośnika.

– Nośnik bootowalny.

By utworzyć nośnik z systemem (polskim jak się domyślam) należy pobrać obraz owego. Użyteczne tutaj będzie microsoftowe narzędzie Media Creation Tool, które stworzy obraz aktualnego, hostowanego przez Microsoft obrazu systemu (bezpośrednio na pendrajwie bądź w pliku *.iso). Pamiętamy oczywiście, że dla Jumpera potrzebujemy systemu w architekturze 64-bitowej (x64).
Dostępna kompilacja systemu jednak najnowsza zapewne nie będzie (1607.14393.0) i po jej instalacji należy się liczyć z kilkukrotną aktualizacją systemu na urządzeniu. Chyba, że ktoś sobie pozyska jakąś nowszą, dostępną kompilację. Ja użyłem nieoficjalnego obrazu systemu w buildzie .693. Z przyczyn intelektualno-własnościowych – nie polecam (ponoć to nielegalne jest, choć nie wiem z jakiego powodu). 😉

Ja preferuję formę pliku *.iso, ale to już jak kto woli.
Trudno mi powiedzieć (bo nie chce mi się sprawdzać teraz) czy MCT stworzy odpowiedni nośnik bootowalny – jest taka szansa jak się domyślam.
„Odpowiedniość” nośnika jest bardzo ważna. Stworzony pendrajw MUSI być w formacie FAT32 – inaczej BIOS tabletu nie będzie traktował pendrajwa jako nośnika bootowalnego.

Jako, że ja miałem już gotowy obraz systemu (*.iso) przetworzyłem go za pomocą RUFUSa na bootowalny pendrajw, który zapodałem onemu tabletu.

Poniżej nastawy RUFUSa dla Jumpera – takie i żadne inne – bo: albo RUFUS stwierdzi żeśmy się z przyrodzeniem na głowy pomieniali albo Jumper nas opluje:

Rys. 15

Warto również na ony pendrajw skopiować sobie sterowniki wypakowane z paczek „01” i „02” – będzie to później bardzo wygodne.

– Instalacja systemu.

Spreparowany wcześniej pendrajw należy zapodać do złącza USB 3.0 – tego niebieskiego USB (to po lewej stronie urządzenia) bo tylko ono będzie pracowało z nowym, „nieosterownikowanym” systemem.
Tablet włączamy przyciskiem „Power” i zaraz po tym klikamy „ESC” na dołączonej klawiaturze – raz… kilka razy…
Pozytywnym znacznikiem naszej działalności będzie dopisek pod boot-logo Jumpera:

Esc is pressed. To go boot options.

Z wyświetlonego UEFI wybieramy kolejno (BIOS obsługuje mysz – to tak informacyjnie):
>Boot Manager

Rys. 16

A następnie klikamy w pozycję naszego pendrajwa…

Rys. 17

Instalacja systemu przebiega dokładnie tak samo jak na każdym innym urządzeniu i ma co tutaj zbytnio opisywać.
Niemniej warto wiedzieć, że Windows nie zainstaluje wielu sterowników – w tym i do sieci WiFi, przez co będziemy zmuszeni na ten czas do założenia konta lokalnego w systemie.

– Sterowniki, postludium…

Zaraz po pojawieniu się pulpitu warto dobrać się do systemowego menedżera urządzeń. Uprzedzam, że widok nie będzie budujący…

Rys. 18

… cała masa nierozpoznanych urządzeń.

W tym miejscu nie pozostaje nic innego jak ręcznie „osterownikować” każde z tych urządzeń. Nie jest to trudne a raczej czasochłonne.

Tutaj może sobie pogratulować ten, który zastosował się do mojej wcześniejszej rady i na pendrajwa zapodał rozpakowane paczki ze sterownikami. 🙂

Na każdego „wisielca” należy kliknąć prawym klawiszem myszy i wybrać opcję „Aktualizuj oprogramowanie sterownika”

Rys. 19

… wybrać w oknie opcję „Przeglądaj mój komputer w poszukiwaniu oprogramowania sterownika” …

Rys. 20

… wybrać lokalizację rozpakowanej wcześniej paczki sterowników „01” i postawić ptaka w pozycji „Uwzględnij podfoldery” …

Rys. 21

… i kliknąć „Dalej” …

System sam sobie namierzy odpowiednie sterowniki i je zainstaluje.
Taką procedurę stosujemy w stosunku do każdego „zombie” z listy.
Warto również zauważyć, że w czasie instalowania urządzeń sukcesywnie może przybywać dodatkowych „nierozpoznanych”. Ma to miejsce po skompletowaniu sterowników dla grupy „Urządzenia systemowe” – w tym miejscu pojawi kilka dodatkowych „duchów” …

Rys. 22

… kontynuujemy procedurę instalacji aż do wyeliminowania wszystkich nierozpoznanych urządzeń.

Taaa… ale to jeszcze nie koniec.
Co prawda Menedżer Urządzeń twierdzi, że ze sterownikami wszystko jest już OK, ale w praktyce najważniejsze rzeczy jak na tablet nie są OK. Tutaj wracam do sprawy „dziwnych sterowników” potrzebnych do prawidłowej obsługi dotyku.
Tak, można sprawdzić to organoleptycznie – w tej chwili dotyk jest totalnie rozkalibrowany. Kliknij w ekran i sprawdź gdzie pojawi się znacznik dotyku (polecam kliknąć lewą stronę ekranu a patrzeć na prawo od miejsca dotknięcia). 😉
No dobra… Naprawić to można stosując sterowniki z paczki „02” – „SileadTouch (x64)” – to właśnie one naprawią kalibrację dotyku (install.cmd).
Natomiast soft zawarty w „ISD DualTouch 731-7” sprawi, że będziemy mieli do dyspozycji obsługę pena.

To właściwie tyle jeśli chodzi o przygotowanie Jumpera do pracy.
Teraz pozostaje tylko użycie systemowego Windows Update, które zaktualizuje intelowe sterowniki grafiki oraz oczyszczenie systemu ze śmieci (Oczyszczanie dysku).

3. Ocena ogólna…

Ogólnie… pozytywnie.

Reklama

3 comments

  1. Pingback: Jumper EZpad 5SE… Drugie starcie. | Encyklopedia Windows
  2. Pingback: Jumper EZpad 5SE… Starcie trzecie – ostatnie (mam nadzieję), ale „niszczące”. | Encyklopedia Windows
  3. Pingback: Jumper EZbook 2 (Newest Version)… bo rodzina jest najważniejsza. | Encyklopedia Windows

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s