Jumper EZbook 2 (Newest Version)… bo rodzina jest najważniejsza.

Może – zgodnie z tytułem posta i mocno przekornie – zagaję klasykiem (wykonanie oryginalne: Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski – gimby kojarzą owych dżentelmenów? ;))…

Rodzina, rodzina, rodzina, ach rodzina.
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest.
Lecz kiedy jej nima
Samotnyś jak pies.

Toć i mnie było mało… „rodziny”.
Że jestem gadżeciarzem to powtarzać nie będę… A że wcześniej nabyty tablet Jumper EZpad 5 SE zrobił na mnie nad wyraz dobre wrażenie – jako „chińczyk” oczywiście (bez skojarzeń proszę!), to skusiłem się nabyć i jego… „większego brata”.

Rodzina, ach rodzina… czyli coś w rodzaju pre-wstępu (bo tak mi wyszło)


Jumper EZbook 2… bo o tym właśnie urządzeniu będziemy teraz dywagować, to coś w rodzaju ultrabooka… przynajmniej z zewnątrz.
Coś w rodzaju…” Hmmm… No trochę ciężko mi to urządzenie jednoznacznie sklasyfikować…
Wiele… bardzo wiele chińskiej tzw. elektroniki użytkowej przeszło przez moje ręce. Niektóre ewenementy opisywałem na blogu Daniela (choć te warte poświęcenia kilku godzin stukania na klawiaturze na palcach jednej ręki można policzyć), ale o większości nawet nie wspominałem. Najzwyczajniej szkoda było na to mojego czasu – jak i oczywiście Waszego również.
Niemniej… W każdym przypadku owe… hmmm… urządzenie(?) dało się zaliczyć do konkretniej grupy ogólnie przyjętego nazewnictwa – przeważnie były to smartfony, tablety, urządzenia „2in1” bądź coś, co określa się mianem „Hybryda” …
Jednak mój najnowszy nabytek raczej nie ma chęci oblekać się w jakiekolwiek standardowe ramy nazewnictwa – tego logicznego jak i tego wziętego z przysłowiowej czapy. Szczerze, i ja przyznam, że z takimś-czymś pierwszy raz mam do czynienia.

Warto tutaj jednak zrobić małą dygresję do całego tego ubierania coraz to wymyślniejszych urządzeń w obowiązujące nazwy grup… typów… klas – zwał jak zwał. Moim skromnym zdaniem właśnie to urządzenie, takie urządzenie w pełni zasługuje na miano „hybryda” . A to z tego powodu, że jest to z grubsza takie nie wiadomo co.
Bo jak nazwać specyfikację sprzętową i ogólną zasadę, rodem ze „średnio-chińskiego” tabletu ubraną w formę ultrabooka… Taki-to tablet zapakowany w ultrabookową obudowę…
Absolutnie nie twierdzę, że to źle… po prostu pierwszy raz z takim-czymś się spotykam. 🙂

Że miało być coś o rodzinie? To prawda – miało być… i będzie. 😉
Tedy opowiadajmy dalej. 🙂

Wstęp… ale już raczej konkretniejszy


EZbook‚a wybrał dla mnie portal GearBest (może jakie przywileje tam mam… aj dont knoł) i ową ofertę zapodał na mojego majla…

Z owej oferty – oczywiście skracając poprzez pominięcie analiz, procesów myślowych i (a jakże) liczenia kasy – skorzystałem…

Warto tutaj wspomnieć, że „oferta” (dla „mojej” wersji urządzenia) przewidywała wysyłkę z „Warehouse EU” – czyli z magazynów zlokalizowanych na terenie Unii Europejskiej – co tym samym, eliminowało koszty dodatkowe w postaci różnorakich podatków i cła (opisywałem to przy okazji EZpad‚a wysyłanego z „czajna” mimo, że via Holandia) jak również skróciło czas dostawy ze standardowych „30-40 dni roboczych” do dni kilku – w moim przypadku do dni 4 (słownie: czterech). 🙂 Miła niespodzianka jak na „chińczyka”… i Pocztę Polską 😉
Nie będę również zaprzeczał, że byłem beneficjentem ówczesnej „promocji” stanowiącej cenę urządzenia wraz z kosztami wysyłki na poziomie 185,11$ (normalnie 228,19$).
Myślę, że do spółki z moi gadżeciarstwem jest to dobre uzasadnienie nabycia owego urządzenia.

Dopowiedzieć tutaj muszę słów kilka o samym modelu urządzenia. Tak, oczywiście… to jest Jumper EZbook 2, ale trzeba wiedzieć, że występuje on (przynajmniej na GearBest‚cie) w trzech wariantach.
Warianty te nazwano po prostu: OLD VERSION, NEW VERSION oraz INTEL CHERRY TRAIL X5 Z8350.
Dwa pierwsze warianty (OLD/NEW) różni, jak zapewnia sprzedawca, tylko wygląd a specyfikacje sprzętowe są identyczne. Nie wiem, nie widziałem, nie potwierdzę – oczywiście o wyglądzie mówię.
Natomiast wariant trzeci, ten nabyty przeze mnie, to odrobinkę (podkreślam: odrobinkę) inna bajka. Tutaj, w obudowę wariantu NEW zapakowano nieco (podkreślam: nieco) lepsze elementy. Ogólna specyfikacja sprzętowa – pomijając nieco nowszy procesor (X5-Z8300 vs. X5-Z8350) – nie wspomina o żadnych różnicach, jednak takowe są. Co prawda nie ma skąd zdobyć szczegółowej specyfikacji, ale choćby po zestawach sterowników widać, że te dla wariantów OLD/NEW różnią się od tego dla wariantu INTEL CHERRY TRAIL X5 Z8350 co do obsługiwanych urządzeń.

Szkoda, że producent nie zawarł choćby w nazwie modelu urządzenia jakiegoś „rozróżniacza” poszczególnych wariantów. Wszystkie one – te warianty – są wrzucone do jednego wora o nazwie EZbook 2. Nie przeczę, że mocno utrudnia to znalezienie jakichkolwiek informacji dotyczących tego jednego, nabytego przeze mnie modelu. Informacji jest oczywiście sporo, ale generalnie dotyczą one wersji OLD/NEW co najczęściej okazuje się dopiero po pobraniu materiałów zawartych w tekście… Ehhhh…

Standardowo po raz pierwszy, czyli technikalia…


Ogólne info:

  • Brand: Jumper
  • Model: EZbook 2
  • Kolor: Srebrny (bardziej męskich kolorów niestety nie było)
  • Wykonanie: Plastik

Bebechalia:

  • CPU: Intel Atom Cherry Trail X5-Z8350, 64-bit Quad Core, 1.44~1.84GHz
  • GPU: Intel HD Graphics 4000
  • RAM: DDR3L, 4GB
  • Pamięć wbudowana: eMMC, 64GB
  • Pamięć zewnętrzna: mT-FLASH Card (Support: 128GB)
  • Ekran:
    – Przekątna: 14″ (16:9)
    – Rozdzielczość: 1920 × 1080 px
    – Technologia wykonania: LED
    – Dotykowy: Nie
  • Kamery:
    – Przednia: 0,3 MP
  • Głośniki: Wbudowane, stereo
  • Mikrofon: Wbudowany, stereo

Komunikacja:

  • WIFI: 802.11b/g/n
  • Bluetooth: 4.0

Złącza / gniazda:

  • 1 × USB 3.0
  • 1 × USB 2.0
  • 1 × TF Card (karta microSD)
  • 1 × Mini HDMI
  • 1 × 3.5 mm „jack” (słuchawki)
  • 1 × DC (ładowanie)

Zasilanie:

  • Typ baterii: Li-Ion, 3.7V / 10000mAh
  • Ładowarka (out): DC 5V/3A

Wymiary / waga:

  • 34.65 × 22.95 × 1.76 cm / 1.3740 kg

Zawartość kompletu:

  • 1 × Ultrabook PC
  • 1 × Ładowarka sieciowa

System operacyjny:

  • Preinstalowany: Windows 10 Home
  • Architektura: 64-bit
  • Język: Angielski (niestety)

No… Jeśli ktoś czytał mój wcześniejszy materiał o EZpad‚zie to zapewne znajdzie tutaj dużo wspólnych danych. 🙂

Bo i – tak między bogiem a Chinami – Jumper EZpad 5SE oraz Jumper EZbook 2 to dwa prawie bliźniacze urządzenia. Tyle, że zapakowane w różne obudowy. 😉

Piszę „prawie” bo jednak pewne różnice są – choćby w specyfikacji sprzętowej gdzie już na pierwszy rzut oka… a dokładnie to: na pierwsze połączenie z siecią WiFi widać, że zastosowano kartę wireless nieco „lepszego sortu”… Ale o różnicach to nieco później.

Standardowo po raz drugi, czyli unboxing


W przeciwieństwie do EZpad‚a tutaj miałem do dyspozycji tylko jedno zwykłe, kartonowe pudełko. Generalnie nie ma się czym chwalić – tym bardziej, że dotarło ono do mnie deko zdewastowane… skąd ja to, qrka, znam.
„Pudeł” nie zawierał zbyt wiele. Wypełniony był (choć „wypełniony” to może zbyt daleko idące stwierdzenie) ultrabookiem i ładowarką do niego. Poza wcześniej wspomnianymi elementami zawierał ów „pudeł”: jakąś kartkę (chyba) mającą robić za „manual”, piankowe „kształtki” (tutaj akurat pochwalam mając na uwadze stan opakowania) oraz ilość powietrza, która zapewne wystarczyłaby astronaucie w drodze na Marsa (a może i z powrotem). No i – w przeciwieństwie do opakowania tabletowego – to nie było ono żadną miarą „gustowne”. 😉

Czyli tak…

Po wypakowaniu całego tego naboju z pudeł i folii…


Rys. 1

…otwarciu klapy ultrabooka (kawałek fizelinowej przekładki widać w prawym-dolnym rogu)…


Rys. 2

… oraz biorąc pod uwagę swoje (nieco zboczone bądź co bądź) gusta estetyczne – uznałem, że „generalnie ujdzie” i tym samym przystąpiłem do „końcowego odliczania”, czyli przekopywania szuflad z przydaśkami w poszukiwaniu jakiejś przejściówki do ładowarki sieciowej – z formatu hamerykańckiego na nasz (jaka jest ładowarka każdy widzi).
Ostatecznie znalazłem „cóś” (kupione kiedyś za 2 zety na „pchlim targu” na warszawskim Kole) co nadało się na ten-czas.
I właśnie dzięki temu wynalazkowi mogę popisać to, co następuje poniżej. 🙂

Prezentejszyn… czyli ery-bery, pompki i rowery


Zanim popiszemy jak to-owo-coś działa, popatrzmy jak to-owo-coś wygląda…

Tym samym rzutów wzrokowych na urządzenie kilka. Idąc za popularną rymowanką widoki będą…

Z góry…


Rys. 3

z boku…


Rys. 4


Rys. 5

i z rozkroku… (choć sensu szukam dla tego typu szpagatów… niemniej da się)


Rys. 6

Jeszcze wstydliwy zerk pod ogonek…


Rys. 7

oraz pełne (choć nieco nieostre, ale dumne) en face.


Rys. 8

Tudzież przyległości (wszystkie)…


Rys. 9

Moje wrażenia, czyli odrobina fristajlu.


Myślę, że nie warto robić tutaj epopei tak jak w przypadku EZpad’a… Wszystko co najważniejsze właśnie w tamtym tekście zostało opisane.
Zamiast punktować i opisywać jakieś procedury, skupię się bardziej na moich wrażeniach i mniej lub bardziej luźnych dywagacjach – zobaczymy co z tego wyjdzie.

Także ten…

1. (Po)widoki, czyli rozmawiamy w „trzy oczy” bo jedno oko na to wszystko trzeba jednak przymknąć.

Po wyjęciu z pudła i obraniu z gąbczastych kształtek oraz folii można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z urządzeniem klasy wyższej niż faktycznie reprezentowana przez urządzenie. Wykonanie jest staranne, brak ostrych kantów, zadziorów… Zbędnych szczelin na łączeniach obudowy też nie zauważyłem. No i to praktycznie tyle jeśli chodzi o „klasę wyższą niż…”.
Niestety… cała konstrukcja nie może poszczycić się przesadną sztywnością.
Po podniesieniu ekranu do „pozycji roboczej”, blat urządzenia lekko ugina się po mocniejszym naciśnięciu jego brzegów (wokół klawiatury i pod padem). Najbardziej odczuwalne to jest podczas naciskania blatu mniej-więcej w połowie odległości pomiędzy gumowymi nóżkami urządzenia. Przy okazji lekko to wszystko trzeszczy.
W tym miejscu zastanawiam się czy aby przypadkiem nie dolepić na spodzie kilku dodatkowych „gumek” (w formie dodatkowych punktów oparcia) dla zniwelowania tej oczywistej wady.
Jednak należy też zwrócić uwagę, że same gumiane nóżki urządzenia są stosunkowo sprężyste. Wspominam o tym bo nawet naciśnięcie blatu w okolicy firmowego podparcia powoduje dość wyraźne „sprężynowanie”…

Jeśli chodzi o stricte wygląd EZbook’a… w sumie nie ma tutaj wiele do zarzucenia. Kolorek, mimo że trochę się go obawiałem, jest przyjemny dla oka. Osobiście wolę ciemną stronę… RGB ( 😉 ), ale cóż… jak się nie ma co się lubi, to się lubi to, czego się nie lubi. 🙂

Co by jednak nie mówić…
Było nie było, jest to jednak chiński produkt budżetowy więc żadnych finezyjnych rozwiązań nie należy się tutaj doszukiwać. Lecz mimo wszystko, tragedyji jakiejś greckiej tutaj nie ma.

Trzeba jednak przyjąć do wiadomości, że jest to urządzenie z natury swojej konstrukcji delikatne i wyładowanie frustracji w postaci „walenia w klawiaturę” może zakończyć się spektakularnym końcem żywota owego. Także… ostrożnie proszę. 🙂

2. Użyteczność pojęta ogólnie a czasami nawet szczególnie, czyli musztarda po obiedzie.

Dopiero po nabyciu urządzenia (termin „promocji” nieuchronnie wisiał nade mną jak miecz Damoklesa) zacząłem przeczesywać internety w poszukiwaniu opinii o EZbook’u Drugim.
Taaaa… No nie powiem żebym owymi opiniami był jakkolwiek zbudowany.
Czarna rozpacz, dno i 2 metry mułu, coś-tam z grzybnią i lipa z dyktą… Jednym słowem masakra.
Gdyby nie ekspresowy termin dostawy to pewnie bym produkt zwrócił zanim ów mnie nawiedzi…
Jednak nie zdążyłem bo (niespodziewanie – jak radziecki kontratak na Łuku Kurskim) u mych drzwi stanęła „Załoga Dżi i miś Kolabor” w postaci listonosza z paczką (co też jest sporym ewenementem bo zazwyczaj jest awizo!).
Uznałem to za sygnał od samej Ananke i tym samym przyjąłem to całe (jak jeszcze wtedy uważałem) fatum na przysłowiową klatę.

Hmmm… może ja wreszcie przestanę sugerować się opiniami w internetach?
Chociaż może nie… dalej będę je czytał. Beka jaką mam z „opiniotwórców internetowych” – bezcenna. Ponoć „śmiech to zdrowie”. 🙂

W tym miejscu pozwolę sobie na polemikę ze wszystkimi topowymi – nie przeczę, że nieco uogólnionymi przeze mnie – „problemami”…
Jest ich w sumie 3(!) sztuki:

1. To jest podróbka „wiadomo-jakiego” urządzenia…
2. Jest awaryjny bo u mnie przestało działać…
3. Jest wolny (odniesienie do wydajności)

Tym samym…

Ad. 1
A co to zmienia? Jakie to ma znaczenie użyteczne?
Każdy „chińczyk” z tej półki cenowej jest mniej lub bardziej udaną podróbką „czegoś markowego”.
Masz z tym problem? Kup sobie „wiadomo-jakie” urządzenie.
Ale jednak nabyłeś EZbook 2 – wiedziałeś(?) co kupujesz, więc przestań jojczyć marudo.

Ad. 2
A u mię działa wszystko.
Może inaczej to ujmę…
Ja nie należę do ludzi… użytkowników… dla których „stan fabryczny” nie jest tym wszystkim o czym marzyli od dziecka. Myśl ową rozwinę za chwilkę. 😉

Ad. 3
Taaaa…
(ten, jakże wymowny, komentarz będzie miał swoje rozwinięcie w następnym akapicie)

A tak bardziej poważnie i merytorycznie.

Faktem jest, że EZbook 2 z natywnie preinstalowanym systemem (EN), wydajnościowo można zaliczyć do grupy naćpanych, przykutych łańcuchem do pala glizd próbujących iść pod górę.
Faktem niezaprzeczalnym jest również, że w tym stanie (firmowym) nie wszystkie urządzenia działają tak jak powinny. No jest tutaj kilka przysłowiowych „niedociągnięć”. Jednak…

Jednak po to bóg(?), czy-tam inna forma ewolucji gatunku, dał(a) nam przywilej kreatywnego korzystania z własnego CPU (mózgu) by takie problemy rozkminiać samemu. Ja, (jak widać będzie poniżej) w przeciwieństwie do internetowych malkontentów, z tego przywileju aktywnie korzystam! 😉

Transsubstancjacja, czyli przeistoczenie…


Jak wcześniej pisałem, „firmowy” stan nabytego EZbooka nijak nie był bliski ideałowi. Wręcz przeciwnie. Ściśle pokrywał się on z nieco hejterskimi opiniami w internetach – komponenty miały pełną wolną wolę, czyli działały jak chciały… a jak nie chciały to nie działały. A samo urządzenie faktycznie było powolne jak naćpana glizda… etc.
Jeśli chciałbym używać EZbook’a w tym stanie… to jak nic, nabawiłbym się awersji, depresji i nocami sikałbym pod siebie czy co tam.
Jednak nauczony doświadczeniami chińskich sprzętów poprzednich wiedziałem, że cały soft, który mieszczą one w swoich wnętrznościach jest produktem co najmniej lat „wypuszczenia” onych na rynek (o ile nie starszym) i niezbędną koniecznością jest aktualizacja całego tego naboju.

Na pierwszy ogień poszły sterowniki…

Tutaj, do aktualizacji sterowników, użyłem programu Snappy Driver Installer… Niestety – wspominałem wcześniej – trudno jest znaleźć jakiekolwiek źródła aktualizacji dla EZbook’a 2 w wersji INTEL CHERRY TRAIL X5 Z8350. Producent nie oferuje jakichkolwiek aktualizacji czegokolwiek i w tej materii trzeba sobie radzić samemu. Od bidy można się ratować pakietami sterowników dla wcześniejszych wersji tego urządzenia, jednak…
Po pierwsze: poza sterownikami intelowymi cała reszta jest dla nas jak psu na budę – najzwyczajniej mamy tutaj inny sprzęt. O ile w starszych modelach króluje Broadcom (np. cała obsługa sieci, BT etc.) oraz Intel (pomijając oczywistości warto wspomnieć o obsłudze dźwięku i kodekach) to tutaj, mamy do czynienia głównie z komponentami Realteka (sieci, BT, dźwięk) – co, nie przeczę, bardzo sprawę aktualizacji upraszcza.
Po drugie: Owe paczki to zwyczajne zrzuty systemowych sterowników dokonywane na „czystym”, natywnie osadzonym systemie i przeważnie dużo starsze od tych, którymi w systemie już dysponujemy. Także – odradzam ich używanie.

Na samym początku warto zaktualizować sterowniki karty WiFi poprzez Menedżera urządzeń – opcja aktualizacji online. Chwilę to potrwa bo natywne sterowniki są naprawdę szmatławe i zassanie kilkuset kilobajtów danych może potrwać kilka długich minut.
Po aktualizacji owych nie dosyć, że zwiększy się czułość karty WiFi to dodatkowo transfery przyjmą rozsądne wartości.
Tym sposobem można pokusić się o aktualizację każdego, dowolnie wybranego komponentu, jednak jest to proces tak samo mało efektywny jak i długotrwały. Ponadto większość elementów stwierdzi, że aktualizacji nie wymaga – co jest generalnie wierutną bzdurą.
Ta droga jest dobra w opisanym przypadku aktualizacji jednego czy dwóch sterowników (bądź do instalowania sterowników na nowo-postawionym systemie). Do aktualizacji „hurtowej” zalecam użycie jakiegoś automatu, który wykona całą czarną robotę włącznie z wymuszeniem aktualizacji sterowników upartych urządzeń.

Po aktualizacji sterowników i restarcie urządzenia, gwarantuję, będzie ono zupełnie czymś innym. 🙂
Nie bez kozery użyłem w nagłówku takiego trudnego słowa… zaiste, przeistoczenie całkowite tutaj zachodzi. 🙂

Poniżej podaję link zawierający systemowy zrzut sterowników z całkowicie i do cna spolszczonego oraz zaktualizowanego mojego EZbook’a 2 – może się komuś przyda do „ręcznej” aktualizacji sterowników bądź w przypadku stawiania systemu na „czysto”:

System: Windows 10 Home (x64), wersja: 1703, build: 15063.296
Data zrzutu: 2017-05-21

Drivers & Apps: Jumper EZbook 2 (INTEL CHERRY TRAIL X5 Z8350)

W zasobie (folder Drivers) można znaleźć dwie wersje zrzutu sterowników:
1. Full – zawiera kompletny zrzut sterowników a w tym i starsze, już zaktualizowane wersje.
2. Basic – przefiltrowany – zawiera tylko najnowsze wersje sterowników.

Zasób zawiera też (w folderze App) program Touchpad Blocker natywnie zainstalowany na EZbook’u 2 – raczej nie jest on obowiązkowy ale był, więc zapodaję.

OK. Lecimy dalej…

Warto również wziąć pod uwagę, że oryginalnie, EZbook 2 biega na jakimś archaicznym buildzie 10-tki… Czyli warto zaktualizować i sam system – o co, po aktualizacji sterowników, można się już spokojnie pokusić bez używania kalendarza i brania urlopu. 😉

Sprawę polonizacji aka spolszczenia systemu pomijam. Zapewne nie każdy będzie to robił a kto chce to sobie zrobi.
Niemniej… zalecam to robić dopiero po aktualizacji sterowników gdyż wiąże się to z pobraniem wielu megabajtów danych.
W tym miejscu jedna-taka uwaga…
Sugeruję spolszczać (zmiana stref czasowych, zmiana lokalizacji, zmiana układu klawiatur, pobieranie paczek językowych etc.) przed pierwszą aktualizacją systemu – po to, by aktualizacje były pobierane dla systemu i lokalizacji PL.
Problem ze spolszczaniem jest taki, że paczki lokalizacyjne jako takie (przynajmniej te PL), mocno odbiegają numerem buildu od rzeczywistości. Powoduje to w najnowszych buildach całą masę „krzaków literowych”, tony nieprzetłumaczonych tekstów oraz niejednokrotnie rozjechane typy i wymiary czcionek.
Dlatego sugeruję pełne spolonizowanie systemu w wersji natywnej – by aktualizacje systemu były pobierane dla stricte polskiego systemu.

Podsumowując…

  1. zapodajemy aktualizację sterowników,
  2. polonizujemy system,
  3. zapodajemy aktualizacje (liczba mnoga) systemu do wersji najnowszej-dostępnej (Windows Update…).

Dopiero wtedy!… dopiero po tym przeistoczeniu robimy „coś” innego. Dopiero wtedy oceniamy, opiniujemy i szafujemy wyrokami.

Podsumowanie, czyli najuczciwiej jak tylko się da…


Pomijając już samo plastikowo-wirtualne jestestwo EZbook’a 2 wymagające pomsty do Najwyższego, uczciwie muszę przyznać, że wydajność owego urządzenia – oczywiście po wszelakich machinacjach softowych i wbrew hejterom – stoi na poziomie przyzwoitym. Można tutaj oczywiście dyskutować, że ta czy owa gra „tnie się”… jednak…

Jednak (rozwijając odpowiedź na zarzut „Ad. 3„)… owo urządzenie nie jest konsolą do gier. I co do tego faktu przyjmijmy, qrka, stan constans!
Jeśli ktoś myślał, że nabywając urządzenie tej klasy i za tą cenę będzie miał „gralnię i bawialnię w jednym” za niewielkie pieniądze… to ja raczę go z tego błędu wyprowadzić.
Niestety, za tę cenę konsoli do gier i innych perwersji nie kupisz obywatelu. A jeśli w takim celu nabyłeś owo coś… sorka – bądź łaskaw winić tylko siebie a od samego urządzenia to się grzecznie odpiętrol. 🙂
Skąd się wzięła ta mentalność… kupić za grosze i oczekiwać cudów na miarę Chrystusa Objawionego… Może to przełożenie ze świata motoryzacji? Czym mniejszy członek tym większe wymagania?

EZbook 2 to urządzenia stricte biznesowe – tak je określa producent.
Ale OK. Nie szafujmy nieuprawnionym słownictwem. „Biznesowe” to słowo mocno na wyrost. Ja użyłbym określenia „biurowe”.
Bo i takie ono, owo urządzenie jest.
W zadaniach „biurowych” spełnia się to urządzenie cał-ko-wi-cie. Trzy tygodnie używałem EZbook’a jako zamiennik laptopa (w delegacji + modem LTE)…
Pakiet office – Bez zastrzeżeń…
Youtube – bez zastrzeżeń…
Poczta – bez zastrzeżeń…
Drobne gierki (Microsoftowe) – bez zastrzeżeń…
Internet – bez zastrzeżeń…

Nawet na bateryjce umiał 5 godzin przegibać…

Co jeszcze, malkontencie, byś chciał? Gier z minimalną konfiguracją CPU i7 i high-endową nVidią?

😉

Reklama

Jumper EZpad 5SE… Starcie trzecie – ostatnie (mam nadzieję), ale „niszczące”.

Sjewodnia praznik maja, w kraju radnom,
Pust’ muzyka igrajet a my pajom.
My s krasnymi fłażkami idiom guliat’,
a pticy wmiestie s nami pajut apiat’.

Kto wie to i pamięta teksty… 😉

Jako, że dzień klasy robotniczej dzisiaj to i wpis będzie króciutki. Wpis będzie wynikał li-tylko z pragmatyki używania urządzenia.

Wpis należy traktować jako ostrzeżenie oraz drogę do prawidłowego użytkowania tabletu.

Jak wynika z moich poprzednich materiałów o onym urządzeniu (choćby z tego), tablet Jumper jest stworzeniem funkcjonującym w dwóch wcieleniach…
Po pierwsze jest to tablet jako taki – czyli „paletka” bądź tacka „na-śniadanie-do-łóżka” dla ukochanej dziewczyny/małżonki.
Po drugie – jeśli dołączymy do niego dedykowaną klawiaturę, jest to urządzenie określane mianem niewybrednego Two-In-One (2in1).

Problem, który dotknął mnie i moje urządzenie, rodzi się w tym „po drugie”…

Skrócę historię – bo nie ma sensu sikać do kredensu.

Jeśli ktoś będzie chciał transportować ów tablet w komplecie z klawiaturą… ZALECAM… a wręcz zmuszam do użycia jakiejkolwiek przekładki pomiędzy tabletem a klawiaturą.
Może być cokolwiek… szmatka, gąbka bądź „firmowa” torebka z fizeliny… cokolwiek co oddzieli klawiaturę od ekranu.

W innym przypadku mamy najzwyczajniej zryty w kilku miejscach ekran tableta.
Niestety… „fabryczne” zabezpieczenia – gumki, dystanse i takie tam – w moim przypadku nie sprawdziły się.

Chyba, że ktoś wpadnie na pomysł transportowania osobno tableta i klawiatury – ja na to nie wpadłem…

Jumper EZpad 5SE… Drugie starcie.

W swojej naiwności myślałem, że temat Jumpera jest generalnie zamknięty. W swoim poprzednim materiale zawarłem tyle informacji, że uczciwie mogłem temat uznać za niebyły…

Jednak życie, a w szczególności Microsoft, lubią płatać nieprzewidziane figle.
Takim właśnie „figlem” jest aktualizacja systemu (Windows 10) do wersji 1703 i buildu 15062.11 – przedpremierowy apdejt Creators Update dostępny dla insiderów (minimalny krąg to Release Preview).
Dlaczego „figlem” ona aktualizacja jest… Dlaczego ja oną za takowy uważam…

Część 1 – Aktualizacja JUMPERA do 1703 i co z tego wynikło.

Na samym początku zaznaczę, że jako „opiekun” kilku innych tabletów (m.in. Colorovo x2, Modecom x2), które wcześniej zbyłem na rzecz osób trzecich, stałem się celem niewybrednych ataków dotyczących aktualizacji urządzeń do przedpremierowego 1703

A że „się nie da„, a że „apdejt stoi na 0% przez kilkanaście godzin„, a że „apdejt wypiętrolił urządzenie w kosmos„… i takie tam.

OK. To wszystko jest prawdą objawioną. Tego wszystkiego doświadczyłem sam i osobiście na swoim Jumperze.

Jak widać problem dotyczy nie tylko mnie (mojego urządzenia) a jest generalnym problemem dla urządzeń mobilnych typu „chiński tablet”.

W kwestii uzasadnienia… Przedpremierowa wersja 1703 wypiętroliła mi w tablecie obsługę: Bluetooth, PENa i jeszcze kilka dodatkowych rzeczy jak np. obsługę tołcz-skrina. Drobiazgów nie liczę.

W związku z powyższym, a także w związku z moimi osobistymi potrzebami , opracowałem… a raczej wypracowałem sobie kosztem kilku nieprzespanych nocy, pewien konsensus (wiem, trudne słowo).

Konsensus trudny i czasochłonny, ale działający.

Niestety. Przynajmniej w przypadku Jumpera trzeba wszystko zacząć od samego początku.

Procedura jest prosta, acz deko czasochłonna:
1. Zapodajemy naszemu tabletu system „na czysto” – opisane to zostało tu-i-ówdzie,
2. System aktualizujemy „aż do bólu” (do 1703) przez Windows Update,
3. Instalujemy sterowniki – dopiero teraz (!).

Taki układ musi zadziałać – przynajmniej u mnie działa.

Część 2 – Robimy sobie dobrze… czyli, apdejt sterowników jednak  jest możliwy.

W przypadku tabletów zawsze bazowałem na zestawie sterowników dedykowanych – takich jak producent zapodał.
Ich (tych sterowników) aktualizacja sposobami standardowymi, takimi jak Windows Update czy funkcją „Aktualizuj sterownik online” z poziomu Menedżera Urządzeń była generalnie niemożliwa bo… brak nowości. Nic nowego w sumie.
Jednak jest pewna metoda… wszystko zależy od chęci i czasu posiadanego przez użytkownika.

Mając na uwadze swoje zaszłe i nad wyraz przykre doświadczenia z automatami aktualizującymi sterowniki, zawsze podchodziłem do nich jak pies do jeża. Jednak moja dusza eksperymentatora spowodowała, że po raz kolejny zaryzykowałem.
Tą razą jednak okazało się to zbawienne i nad wyraz uzasadnione. Być może upłynęło dość czasu by owe automaty zaczęły działać tak jak powinny… Być może.

W ramach eksperymentu użyłem narzędzia pod nazwą DriverPack Solution. Takich narzędzi jest jeszcze kilka, ale to było pierwsze na mojej liście.
Było pierwsze choćby z tego powodu, że wersja online nie wymaga pobierania gigabajtów danych – pobiera tylko to, co jest potrzebne. Takiej wersji właśnie użyłem.

Mimo swoich zaszłych niechęci, rozczarowałem się dosyć pozytywnie. Automat rozpoznał wszelakie sterowniki Jumpera i zasugerował aktualizację tych, które tego wymagały. Były to głównie sterowniki dla systemowych komponentów intelowych, ale trafiły się także aktualizacje dla mniej popularnego sprzętu jak np. pióro Wacom czy moduł Blutooth bądź karta Wifi…
Powiem tylko tyle, że aktualizacje dokonane tym automatem wyszły tylko na dobre mojemu Jumperowi. W moim odczuciu, jakby odżył… szybciej się uruchamia, działa sprawniej a i responsywność weszła chyba na wyższy poziom.

Mimo wszystko, należy pamiętać, że owego automatu należy używać „z głową”. Zanim kliknie się guziol instalacji, należy przeglądnąć wszelkie pozycje do owej przeznaczone (w tym „sugerowane programy”).
Liczę tutaj na inteligencję użytkownika… choć jeśli będzie takowa potrzeba, to i tutorial odnośny się zrobi… 😉

Coś nie poszło, czyli microsoftowa wpadka z WPD

Taki szybki nius…

Ot, kolejna wpadka apdejtowa w wykonaniu Microsoftu…
Dzisiaj (przynajmniej u mnie) pokazała się – gotowa do zainstalowania – aktualizacja o nazwie:

Microsoft – WPD – 2/22/2016 12:00:00 AM – 5.2.5326.4762

Tak, to nie jest pomyłka z tą datą. Tam naprawdę jest rok 2016. 🙂
Ze swojej natury jest to, a właściwie – miała być, aktualizacja sterowników dla urządzeń mobilnych (Windows Portable Device).
Problem tylko w tym, że ona zamiast poprawiać – całkowicie psuje sterowniki MTP dla urządzeń mobilnych.
Po zainstalowaniu owej poprawki urządzenie (np. smartfon) nie będzie dostępne z poziomu eksploratora Windows a Menedżer Urządzeń będzie twierdził, że system posiada błędne wpisy na temat tego urządzenia i go nie zainicjuje – nie bo nie.
Czytaj dalej

Jumper EZpad 5SE… Chińczyk, ale z niespodziankami.

 Jestem gadżeciarzem… i nigdy tego nie kryłem.
Uważam, że owo stwierdzenie należy przyjąć jako wartość dodaną do tego materiału tłumaczącą niektóre moje decyzje.
Jednak moje „gadżeciarstwo” ma – a przynajmniej ja sobie tak to tłumaczę – pewne przesłanki funkcjonalno-użyteczne. 😉

Jakby tego nie rozpatrywać, to tablet z Windowsem 10-tym (takim pełnym, PC-towym) jest urządzeniem z dużym potencjałem funkcjonalnym – dużo większym niż jego mobilna wersja. Tłumaczyć różnic pomiędzy „telefonicznym” Windowsem mobilnym (W10M) a jego wersją „komputerową” (W10) nawet nie mam zamiaru. To tak, jakby próbować przekonywać do różnic pomiędzy skuterem a samochodem. W sumie niby oba służą do przemieszczania się, ale…

Dotąd używałem tabletu Colorovo 10.1 (3G) i sam ON – @budniu – może poświadczyć o użyteczności tego (takiego) urządzenia.

Jednak…
W życiu każdego faceta nadchodzi chwila kiedy musi pożegnać się ze swoimi zabawkami. Tak więc i dla mnie „nadejszła wiekopomna chwiła” kiedy cza było wspomóc dziecko w robieniu notatek na studiach.
Generalnie sprawę bym zlekceważył, gdyby nie stwierdzenie dziecka, że (cytat z natury) „ten tablet z Androidem to się w ogóle na [*%!#] nadaje” … Gwoli rozjaśnienia – mowa była o starawym, samsungowym tablecie Galaxy Tab 10.1 (pierwsza edycja tabletów serii Galaxy).
No i pozamiatane – wydzierżawiłem „Colorowca” z poczuciem spełniania uczynku na miarę zbawiania świata. 😉
No taaaa…
Ale tym samym JA pozostałem bez sprzętu zastępującego laptopa podczas moich „poza-domowych” wojaży… 🙂
Sytuacja, poniekąd, nie do przyjęcia!

Teraz gwoli wyjaśnienia co do dalszych wywodów.
Oczywiście – nie należy się spodziewać żadnych benchmarków jak to zazwyczaj u mnie. Najzwyczajniej brzydzę się procederem robienia userów w bambuko (bo inaczej tego określić nie można) jakimiś „cyferkami” jakichś śmiesznych testów syntetycznych nie mających nic wspólnego ze stanem faktycznym.
Sam opis, zdjęcia, sporo chaosu i historyjek najczęściej nie związanych z tematem. To będzie – jak to zazwyczaj u mnie. 🙂

Czytaj dalej