Parę słów o budżetowych tabletach z „windą x” by Wall-E


Odkąd na rynku urządzeń mobilnych pojawiły się tablety z Windowsem (8/8.1) urodziły się dwie mocno dyskutowane kwestie:

Pierwsza z nich dotyczy optymalizacji pamięci wewnętrznej owych urządzeń (ROM). Mam tutaj na myśli odzyskanie jak największej ilości dostępnego miejsca.
Drugą kwestią jest ochrona antywirusowa tabletu.

W tym miejscu muszę zaznaczyć, że tekst ten nie będzie dotyczył urządzeń typu Microsoft Sufrace czy podobnych mu hybryd bądź urządzeń tzw. markowych. Skupiłem się głównie na urządzeniach budżetowych bo to właśnie one stanowią ogromną część rynku urządzeń popularnych, czyli na tzw. „chińczykach”.

Nie ma co ukrywać – tzw. półka budżetowa to nie są urządzenia mocarno-wypaśne. W tym przypadku największą rolę gra cena. A co za tym idzie? Ano skutkuje to tanimi komponentami – stosunkowo słabe procesory, nie najnowsze i raczej średnio wydajne układy graficzne, małe ilości pamięci ROM, czasami również niewiele (jak dla Windowsa) pamięci RAM… Właśnie te elementy budzą w użytkownikach dosyć dużo wątpliwości.

O ile procesory (często 2-rdzeniowe Celerony czy Atomy starszych generacji) jeszcze jako-tako dają sobie radę z systemem operacyjnym i podstawowymi aplikacjami, o tyle sprawa dostępnej dla użytkownika pamięci ROM wygląda już bardzo marnie.
Najpopularniejsze urządzenia tabletowe (te z 7-, 8-calowymi ekranami) najczęściej zaopatrywane są w maksymalnie 16 GB pamięci wbudowanej. Biorąc pod uwagę, że sam system (szczególnie po kompleksowym uaktualnieniu przez WU) wraz z partycjami odzyskiwania (i takimi tam podobnymi) zżerają gruuubo ponad 10 GB, to dla użytkownika pozostaje w praktyce niewiele miejsca na różne perwersje programowe. No cóż… 16 GB pamięci ROM w tablecie to faktycznie niewiele i fizycznie nie za bardzo da się z tym cokolwiek zrobić. Kto – mówiąc kolokwialnie – połaszczył się na urządzenie z 16 GB ROM niech sam sobie w brodę pluje za swoją „nieroztropność”. 😉 Nie ma tutaj żadnego zmiłuj. Sam system operacyjny w osobie Windows 8.1 MUSI swoją ilość miejsca zawłaszczyć. A i partycje systemowe tez swoje biorą… No musi tak być – i nie ma tutaj żadnego pola do dyskusji – wszak jest to pełny PC-towy system operacyjny. Tak czy nie? Ewentualne pretensje proszę kierować do producenta takowego sprzętu.
W nieco lepszej sytuacji są posiadacze tabletów 10-calowych. Tutaj pamięć ROM najczęściej zamyka się wartością 32 GB. To też nie jest jakaś kosmiczna wartość, jednak w tym przypadku mamy dużo większe – niż w przypadku 16 GB – pole do popisu.

Wszystko co napisałem wcześniej odnośnie kwestii nr 1 (pamięć ROM, ogólna wydajność) ma swoje bezpośrednie przełożenie na kwestię nr 2, czyli ochronę antywirusową tabletu. Przeca wszem i wobec wiadomo, że programy antywirusowe do „najlżejszych” dla systemu nie należą. Zawłaszczają one sobie dosyć dużą część zasobów urządzenia – chodzi tutaj tak o tzw. czas procesora jak i o zajmowaną pamięć RAM i ROM.

W tym miejscu powstaje (jak mawiał klasyk) za*biście ważne pytanie: Czy już brać żyletkę by pociąć swoje żywotne arterie krwionośne bądź alternatywnie, szukać liny z profesjonalnie ukręconą pętlą… czy może spróbować kilku ficzerów „uwalniających” przeciążoną tu i ówdzie pamięć ROM tableta. No jak kto woli. 😛

Żeby nie było, że piszę sobie a muzom. Jestem posiadaczem dwóch budżetowych tabletów z Windowsem 8.1 (Modecom i Colorovo) a tym samym zostałem postawiony przed właśnie takim, z gruntu logistycznym, problemem. Co prawda moje urządzenia charakteryzują się 10-calowym ekranem i pamięcią ROM w wymiarze 32 GB jednak myślę, że poniższe uwagi, w dużej części mogą sprawdzić się również dla urządzeń z mniejszą ilością pamięci ROM – wszak większość z nich to zwykłe działania mające status „konserwacji systemu”. 😉

Teraz (wreszcie!) przejdźmy do tzw. meritum. Czyli: Jak uwolnić spore zasoby pamięci ROM a jednocześnie zapewnić sobie dosyć skuteczną ochronę antywirusową tabletu.
Tak, łączę te dwie sprawy w jedno bo w tym przypadku nakładają się one na siebie. A co ważniejsze – daje to lepsze rezultaty niż stosowanie innych metod osobno.

Zacznijmy od odśmiecania pamięci ROM metodą… naturalną, czyli całkowicie systemową.
Zakładam, że mamy tablet wyjęty z pudełka, uruchomiony, skonfigurowany i ewer całkowicie zaktualizowany przez funkcję Windows Update (bez instalowania jakichkolwiek programów póki co).

Pierwszym co powinniśmy zrobić w takim przypadku jest użycie systemowej funkcji Oczyszczanie dysku. Jeśli nie ma chęci do przekopywania menusów Windowsa to wystarczy użyć systemowej wyszukiwarki z hasłem oczyszczanie dysku.


Wynikiem tego będzie uruchomieniem systemowej funkcji oczyszczania dysku…


W tym miejscu sugeruję zignorować zapodany „standard” i wduśnąć przycisk Oczyść pliki systemowe. Jest to o tyle ważne, że owa opcja administracyjna daje sporo więcej możliwości a w tym oferuje usunięcie kopii poprawek i apdejtów zasysanych przez WU. A tak… wbrew pozorom pozwala ona „uwolnić” (zależnie od „zaptaszonych” pozycji) nawet i kilkaset MB jeśli nie gigabajt(!) miejsca w pamięci ROM. Dodam, że owa opcja może usunąć też wszystkie dzienniki zdarzeń, zbędne pakiety sterowników i inne śmieci (w zależności od dokonanego wyboru) co może uwolnić dodatkowe ileś-tam (często pokaźną ilość) miejsca. Przy tej okazji warto wiedzieć, że usunięci kopii poprawek systemowych uniemożliwi ich odinstalowanie – jednak nie myślę by był to jakiś problem, poprawki usuwa się nad wyraz sporadycznie.
Jednocześnie nie ukrywam, że jest to proces nadzwyczaj długotrwały, szczególnie jeśli została wybrana opcja czyszczenia kopii apdejtów – zazwyczaj potrafi działać to nawet powyżej godziny(!). Czas działania tego procesu jest mocno dziwny gdyż „inne metody” dają sobie radę z tym w kilkadziesiąt sekund… Ale pomińmy ową niedogodność.
Ta metoda daje najlepsze rezultaty w przypadku urządzeń prosto z „unboxingu”, czyli po wyjęciu z pudełka i zaktualizowaniu systemu. Jednak ma ona sporą skuteczność również w przypadku tabletów już jakiś czas używanych – również gwarantuje odzyskanie sporej ilości miejsca.
Jedyny problem w tym, że systemowa opcja „czyszczenia sytemu” nie uwzględnia wielu śmieciowych plików w folderach systemowych oraz w folderach tymczasowych aplikacji różnych. Zonk? No nie do końca… Do tego właśnie dostaliśmy do dyspozycji spory wachlarz aplikacji typu thrid-party, czyli tych „zewnętrznych”. Przykładem niech tutaj będzie popularny CCleaner czy Ashampoo WinOptimizer bądź inne podobne im funkcjonalnie programy – sporo tego jest na rynku.

No i tyle w kwestiach systemowych. Sam Windows nie oferuje więcej funkcji „odśmiecających”. Jeśli udało nam się tą droga odzyskać jakąś-tam ilość miejsca w pamięci ROM (a zapewne się udało) to należy skakać z radości.

Dla dłubaczy pozostaje jeszcze osobista ingerencja w foldery systemowe i ręczne usuwanie śmieci różnorakich.
A jeśli ktoś jest jeszcze bardziej zajadły w kwestii odśmiecania, to możne odzyskać prawie-równowartość pamięci RAM poprzez wyłączenie hibernacji oraz drugie tyle poprzez manipulowanie plikiem wymiany (pagefile.sys).
W przypadku urządzenia z 2 GB RAM, rozmiar pliku hibernacji (hiberfil.sys) to mniej-więcej tyle…

… tak więc, jest tutaj o co walczyć – oczywiście jeśli nie planujemy używać hibernacji.
Szybkiego wyłączenie hibernacji, a tym samym natychmiastowego usuniecia pliku hiberfil.sys dokonamy poprzez wykonanie poniższego polecenia… Oczywiście konsola (CMD) uruchomiona w trybie administratora…

Można również pokusić się o zmniejszenie do minimum pliku wymiany (pagefile.sys). Nie zawsze musi to wyjść na zdrowie aczkolwiek pozwoli odzyskać sporą ilość pamięci ROM (wyżej, na skrinie, widać ile domyślnie zajmuje plik wymiany w przypadku urządzenia z 2 GB RAM) – jeśli już ktoś się na to zdecyduje to sugeruję zmniejszenie rozmiaru pliku wymiany – usuwanie szczerze odradzam. Ów manewr można zrealizować całkowicie systemowo – tak jak na PC-cie. 😉
W normalnych warunkach można by było pokusić się o zwykłe przeniesienie pliku wymiany poza dysk C:\ (jak to się czasami praktykuje w PC-tach) jednak w przypadku tabletu z kartą SD ten numer nie przejdzie – przynajmniej u mnie nie da się tego zrobić. System nie pozwala przenieść pamięci wirtualnej i uparcie wraca do oryginalnej lokalizacji. Zapewne jest to spowodowane tym, że karta SD to nośnik wymienny.

Jeszcze jednym sposobem jest przeniesienie elementów profilu na kartę pamięci. Oczywiście jeśli tablet dysponuje tą miodnością. Działanie to wymusi na systemie operacyjnym zapisywanie wszystkich danych profilowych na karcie SD odciążając przy tym pamięć ROM. Być może ta opcja nie wydaje się przesadnie skuteczna, jednak proszę wziąć tutaj pod uwagę np. folder Downloads (Pobierane) w którym domyślnie lądują wszelkie pliki pobierane w przeglądarkach internetowych. Pomijając już szczegóły można powiedzieć, że sposób jest dobry dla użytkowników używających folderów profilowych do przechowywania danych.

Jak widać na skrinie, elementy profilu (foldery) zostały przeniesione na dysk D:\ do specjalnie utworzonego w tym celu folderu – tego czarodziejstwa można dokonać poprzez prawoklik myszy na folderze profilowym (w C:\Users\nasz_profil\) i wybranie zakładki Lokalizacja – reszta jest oczywista jak porażka PO w nadchodzących wyborach.
W tym miejscu jedna drobna uwaga dotycząca jednego-jedynego foldera… żeby przenieść profilowy folder OneDrive wymagany jest napęd (w naszym przypadku karta SD) w formacie NTFS. Jeśli karta pamięci w tablecie jest sformatowana jako nie-NTFS, czyli w FAT, FAT32 bądź exFAT to przeniesienie tego folderu nie będzie możliwe.
Tutaj druga uwaga – formatowanie karty SD na NTFS dosyć mocno spowalnia działanie tabletu – przynajmniej u mnie. Czyli wynika z tego, że coś-za-coś… albo szybka karta w formacie FAT/FAT32/exFAT, albo dodatkowe wolne miejsce w natywnej pamięci ROM po przeniesieniu danych z OneDrive na kartę NTFS… Kiedyś wydawało mi się, że owo wymaganie ma swoje źródło w ograniczeniach formatów FAT i FAT32 co do maksymalnej wielkości pojedynczego, możliwego do zapisania pliku – przypomnę, ze dla FAT32 jest to 4 GB. Jednak exFAT takiego ograniczenia nie ma i jest traktowany jako pełnoprawny zamiennik formatu NTFS. Tak więc skąd to ograniczenie? Nie mam pojęcia.
Niemniej sprawę folderu OneDrive warto przemyśleć. Chociażby dlatego, że w zależności od ustawionego sposobu przechowywania danych chmurowych zawartość owego folderu może być kopią 1:1 zawartości chmury – dużo to czy mało… sprawa indywidualna. U mnie zawartość tego folderu wynosi nieco ponad 1,5 GB… a przenieść go nie mogę – karta na exFAT 😦

Powyższe sposoby pozwolą nam odśmiecić system w stopniu…. można powiedzieć „dużym”, acz niezbyt satysfakcjonującym. Narzędzia których dotąd używaliśmy, należą do grupy stricte PC-towych i w przypadku tabletów ich skuteczność można określić jako „znośną” ale nie do końca wystarczającą. Najzwyczajniej nie uwzględniają one specyfiki urządzeń typu „mało-pamięciowe tablety”. Owszem, czyszczą one duże obszary pamięci ROM, ale też nie tak do końca. Jako programy stricte PC-towe skupiają się one na najpopularniejszych śmieciowych lokalizacjach – systemowe foldery tymczasowy (Temp, Tmp), systemowy kosz, foldery tymczasowych plików najpopularniejszych aplikacji (przeglądarki etc.), może dzienniki zdarzeń – wszystko zależy od użytego narzędzia. Coś więcej? Raczej nie, jak tak paczam na efekty ich pracy.

Mocno się nad tym zastanawiałem czy warto wspominać, ale co tam… Kto chce niech eksperymentuje.
Pozostaje jeszcze jeden sposób, który swojego czasu był dosyć popularny na wolniejszych PC-tach. Pozwalał on na odciążenie partycji C:\ a jednocześnie dosyć mocno zmniejszał fragmentację danych na dysku systemowym. Myślę tutaj o przeniesieniu folderu Temp poza dysk systemowy… Co prawda w przypadku tabletów wyposażonych w pamięci SSD a nie napędy talerzowe, fragmentacja danych nie ma praktycznie znaczenia, jednak przeniesienie tego – niekiedy ogromnego – śmietnika poza dysk systemowy może być nie lada gratką.
Zrealizować to można poprzez edycję systemowych zmiennych środowiskowych (System\Właściwości systemu\zakładka Zaawansowane\przycisk Zmienne środowiskowe…)

To i tyle w kwestii rozwiązań stricte systemowych…

Właśnie z tego powodu pozwolę sobie tym miejscu podłączyć moje i osobiste rozwiązanie programowe wyczerpujące znamiona kwestii nr 1 oraz kwestii nr 2… i to jednocześnie. A co… 🙂

Owym „rozwiązaniem” jest program (m.in.) antywirusowy 360 Total Security.
Tak… rozwiązanie niby chińskie, acz przy pozbyciu się pewnych uprzedzeń może być ono nawet interesujące – jeśli, oczywiście, ktoś chce dostrzec zalety a nie tylko wady typu „bo chińskie”.
Na sam początek wspomnę (co by gołosłowie nie było), że na urządzeniach mobilnych korzystam właśnie z tego rozwiązania. Czemu i dlaczego?
Głównie dlatego, że inne antywirusy najzwyczajniej zabijały moje tablety. A testowałem ich… kilka (tych programów) – począwszy od kupionego przeze mnie antywirusa ze sołwackiej stajni ESET NOD32 poprzez różnorakie AVG, Kaspersky, Avast, BitDefender, Avira i jeszcze kilka. Żaden z nich nie okazał się godny uwagi biorąc pod uwagę użycie zasobów systemowych (co do skuteczności nie wypowiadam się – żeby jasność była). Albo to foldery instalacyjne były rodem z kosmosu, albo użycie zasobów urządzenia oscylowało w okolicach pasa asteroid, albo jedno i drugie było nie do przyjęcia w sferze tabletowej. Mnie natomiast zależało na jak najmniejszym użyciu jednych jak i drugich – wszak to tylko tablet jest. Po wielu próbach, moje perwersje spełnił dopiero 360 Total Security.

Warto nadmienić, że ów antywirus zbiera dość pochlebne opinie wśród użytkowników a co ważniejsze, plasuje się w okolicach szczytu wszelakich antywirusowych testów. Może nie jest on w przysłowiowej pierwszej trójce, jednak jego możliwości są w owych testach doceniane. Właśnie dlatego uznałem, że ten programu jest godny uwagi – choćby po to, by wiedzieć co oferuje. A jak na program całkowicie darmowy oferuje on dosyć dużo…
Na ów program trafiłem przeglądając w przerwie na tzw. „lancz i reklamy” pewne zestawienia skuteczności programów antywirusów – ot, takie moje małe zboczenie… To, co wzbudziło moje zainteresowanie owym AV, to jego (według zestawienia) spora skuteczność – nieporównywalnie większa niż windowso-systemowego Defendera (którego dotąd używałem) przy porównywalnym apetycie na zasoby systemowe. I jak to zazwyczaj bywa, moja dusza eksperymentatora wzięła górę nad rozsądkiem i owy chiński wynalazek zapodałem na pierwszy z brzegu tablet będący pod tak zwaną ręką (moje Colorovo).
Generalnie, z perspektywy czasu nie żałuję.

360 Total Security to jednak coś więcej niżeli sam antywirus. Można powiedzieć, że jest to coś w rodzaju „kombajnu” bo poza funkcjami stricte ochrony AV posiada on rozbudowane moduły ingerujące w systemowy byt naszego urządzenia.

Jak pisałem wcześniej, programy antywirusowe – ze względu na zawłaszczane zasoby – nie są programami przeznaczonymi dla tabletów. Wystarczy tutaj porównać mojego PC-towego ESETa, który zajmuje:

– prawie 100 MB na dysku
oraz
– ponad 100 GB pamięci RAM.

z 360-ką zajmującą:

– ok. 60 MB na dysku
i zadowalającą się
– niecałymi 15 MB w pamięci RAM.

Jest różnica?
Być może porównanie w zajętości dysku nie jest szokujące (to wymuszają pewne zagadnienia), jednak korelując użycie pamięci RAM ze skutecznością wykrywania zagrożeń (która jest więcej niż dobra a w porównaniu z systemowym Defenderem wręcz zaj*bista) trzeba przyznać, że efekt jest imponujący. A trzeba wziąć również pod uwagę, że w tablecie mamy do dyspozycji 1, góra 2 GB pamięci RAM…
Odnośnie ochrony AV należy wspomnieć, że program daje nam do dyspozycji aż 3(!) „silniki” skanowania: swój własny oraz opcjonalnie BitDefendera oraz Aviry. Może nie są to jakieś nadzwyczaj czarodziejskie sposoby jednak myślę, że warto mieć trzy możliwości ze średniej półki niż nie mieć żadnej (systemowego Defendera pomijam bo to poniekąd żenada jest). Problem tylko w tym, że 2 GB standardowej pamięci RAM w tablecie to nieco przymało by owe trzy metody używać jednocześnie – sam program o tym informuje przy próbie doinstalowania owych. Dwie – da się, ale już nie trzy. No cóż, trudno. Niemniej należy zauważyć, że i natywny „silnik” skanowania spisuje się dzielnie jak polski żołnierz na misji w Afganie.
Co więcej, a co moim zdaniem jest niesłychanie ważne, 360-ka z tzw. defultu monitoruje wszystkie napędy przenośne typu pendrajwy, karty pamięci etc. Monitoruje i skanuje… Dla przykładu, tak wygląda przykładowe powiadomienie o wtyknięciu „czegoś” w USB tabletu (w tym przypadku jest to karta SD).

Uwierzcie, to działa i sprawdza się – zaręczam całą swoją przystojnością. 😉

Ale nie to jest clou całego interesu. Jeśli by to był sam antywirus to bym go ledwie musnął swoim zainteresowaniem.
Jak pisałem wcześniej 360 Total Security to nie tylko antywirus. Ów program posiada w zanadrzu jeszcze kilka innych użytecznych dla posiadacza tabletu opcji.
Dużo może wyjaśnić poniższy skrin…

… który przedstawia dosyć popularną we wszelkiej maści cleaner’ach opcję zwaną OneClick, czyli szybki i podstawowy skan różnoraki. Jest tutaj wszystkiego po trosze:
Speedup, czyli optymalizacja autostartu aplikacji (opcja nieszkodliwa acz raczej przydatna),
Virus Scan, czyli skanowanie antywirusowe podstawowych elementów systemu operacyjnego,
Cleanup, czyli szybkie czyszczenie śmieciowych plików na dysku systemowym (podstawowe lokalizacje),
Wifi Security Check, czyli sprawdzanie poziomu zabezpieczenia sieci WiFi (nie wiem jakie to ma znaczenie ale jak jest to niech będzie).
W tym składzie najbardziej cieszą opcje: Virus Scan oraz Cleanup – z przyczyn oczywistych. 🙂 Jedna wyszukuje robale w podstawowych elementach systemu, druga zaś, śmieci jakie nagromadziły się od ostatniego jej użycia – i powiem, że są spore sukcesy na tym polu. 🙂

Powyższy „szybki skan” nie wyklucza, bynajmniej, zaawansowanych opcji programu. Jak na powyższym skrinie widać, każda „szybka opcja” ma swój odpowiednik w natywnych, „pełnych” funkcjach programu – menu z lewej strony okna programu.
O ile funkcja ochrony antywirusowej tabletu jest już w miarę jasna, to pozostaje kwestia wcześniej wspomnianej możliwości odśmiecenia pamięci ROM. Być może nie jest to kwestia widoczna tak na pierwszy rzut oka… tym samym śpieszę wyjaśnić.
Jak już wcześniej napisałem 360-ka dysponuje podstawowym oczyszczaniem w ramach funkcji OneClick, jednak nie jest to szczyt jej możliwości w tym zakresie. Każde z „szybkich” narzędzi – wspomniałem o tym troszku wyżej – ma w programie swój „pełny” odpowiednik. Odpowiednik działający dokładniej, skuteczniej a co za tym idzie i dłużej. W naszym przypadku najbardziej interesująca jest „pełna” funkcja Cleanup udostępniająca, wbrew pozorom, bardzo sprawny – w porównaniu z narzędziami systemowymi – automat do odśmiecania systemu operacyjnego. Jak widać na poniższym skrinie…

… owa funkcja daje nam do dyspozycji dosyć ciekawe opcje, których różnorodność można porównać z popularnym CCleaner’em – może samych pozycji jest tutaj mniej, jednak ich skuteczność przewyższa działanie CCleaner‚a – proszę uwierzyć na słowo bo nie mam jak tego unaocznić. 🙂

Kolejną funkcją pozostającą w naszym zainteresowaniu jest Tool Box

… i znajdująca się w jego zawartości opcja System Backup Cleaner

Być może z samego skrina wynika niewiele, jednak proszę uwierzyć, że to jest potężne narzędzie – szczególnie druga opcja. Mimo swojej mało mówiącej nazwy potrafi ona dokonać masakry na plikach zbędnych i niepotrzebnych. Pierwsze jej uruchomienie często potrafi odzyskać grubo ponad 2 GB(!) miejsca w pamięci ROM. Cały wic w tym, że owa funkcja uwzględnia kilka podfolderów w folderze Windows, które nie są brane pod uwagę przez inne popularne cleaner’y… choćby na przykład folder WinSxS, który potrafi magazynować tony zaszłych plików.
Aby dopełnić ten „artykuł sponsorowany” powinienem jeszcze napisać, że 360-ka jest dla systemu bardzo lekka… w sensie, że niezabierająca wiele zasobów. No i tak właśnie napiszę bo to prawda jest. Osobiście, patrząc na zachowanie systemu operacyjnego na tablecie nie odczuwam bym miał zainstalowanego jakiegoś antywirusa.
Z moich obserwacji wynika, że nie wpływa on zauważalnie na płynność działania systemu. Również i praca tabletu na baterii nie została jakoś wyraźnie skrócona i cały czas trzyma okolice 5 godzin – w zależności od intensywności używania czas pracy na baterii oscyluje w granicach 4,5 do 5,5 godziny („postojowe” wyrabia nawet grubo ponad 6).

W tym miejscu przydarzyła mi się okazja do popełnienia pewnego eksperymentu dotyczącego skuteczności modułów czyszczących 360-tki. Akurat dzisiaj trafiłem na systemowy apdejt liczący 13 poprawek z Windows Update…
I tak:
Przed aktualizacją sprawa wyglądała tak:

Tak na marginesie… Stan widoczny na powyższym skrinie obrazuje pamięć ROM mojego urządzenia gotowego do pracy, wcześniej zaktualizowanego i jednocześnie skrupulatnie oczyszczonego ze śmieci oraz zawierającego wszystkie potrzebne mi na ten czas aplikacje.

Może i dużo tutaj tego nie ma, ale należy zwrócić uwagę chociażby na samą obecność ponad „półtoragigowego” Office’a 2013… Tak, gier tutaj nie ma (jeszcze) 😉

Jak widać nawet w tym przypadku dostępne miejsce oscyluje w granicach 50% ogólnej dostępnej przestrzeni „dyskowej”. Byłoby jeszcze jakieś 2 GB więcej gdybym mógł przenieść na kartę SD folder OneDrive
Ale do rzeczy… po ostatniej aktualizacji 13-ma poprawkami z WU stan posiadania wolnego miejsca wyglądał tak…

…czyli zmniejszył się o cirka-ebałt 600 MB, jednak po czyszczeniu 360-ką zmienił sie na…

… czyli wrócił do wartości wyjściowej. 🙂 I co więcej tutaj chcieć? 😉

Niestety, w większości przypadków musicie mi wierzyć na słowo (kto chce oczywiście) 🙂

No cóż… myślę, że więcej nie da się tutaj wypocić. Tym samym kończę 🙂

Pozdrawiam
Wall-E

Aktualizacja

W związku z pewną opinią wyrażoną na Facebooku przez pana Przemysława Adamiaka, czuję się w obowiązku popełnić pewien aneks do wcześniejszego tekstu. Nie, nie żeby to była złośliwość z mojej strony. Sama wątpliwość swój sens i warto o tym wspomnieć.
Sprawa dotyczy zdania:

Jaki jest sens instalowania jakichkolwiek antywirusów, zwłaszcza na tabletach?

Odpowiedziałem już wcześniej na to pytanie w odnośnym wątku na FB więc i tutaj ową odpowiedź zamieszczę oraz przy okazji nieco rozwinę.

Moim zdaniem, instalowanie antywirusa na tablecie ma taki sam sens jak instalowanie antywirusa na każdym innym urządzeniu z „pełnym” Windowsem podłączonym do Internetu. Proszę wybaczyć, ale jakoś nie widzę tutaj pola do wyrażania wątpliwości. Owszem, jest wiele osób, które twierdzą, że to ich rozsądek jest najlepszym antywirusem i nic więcej nie potrzebują – cóż, każdy swoje zdanie ma. Mam również świadomość tego, że Windows posiada swoje własne narzędzie do odrobaczania systemu – Defendera, jednak pozwólcie, że pominę je lekceważącym milczeniem.
Faktem jest, że zdrowy rozsądek to potężne narzędzie w rękach (a dokładnie w głowie) użytkownika komputera podłączonego do internetu. Potężne, jednak coraz częściej przegrywające z techniką. Sposobów na zarobaczenie naszej maszyny jest tyle, a przy okazji są one na tyle finezyjne, że często nawet i cztery zdrowe rozsądki mogą wymięknąć. Oczywiście zdrowy rozsądek jak najbardziej tak, ale nie tylko i nie wyłącznie. W obecnych czasach wspomaganie swoich umiejętności i wiedzy rozwiązaniami software’owymi to już nie kaprys a realna konieczność. Przypominam, że na tabletach mamy do dyspozycji normalną, PC-tową wersję systemu Windows, która jak wiadomo jest najpopularniejszym celem różnorakich czarnych charakterów. To nie jest jeszcze odporny na zagrożenia Windows Phone – to jest regularny Windows, który w przypadku używania aplikacji klasycznych niejednego użytkownika skusi do użycia jakiegoś „kraczka” czy „paczyka” pozwalającego uruchomić ulubiony program. Całkowicie nierealne? Nie oszukujmy się – jak najbardziej realne. 😉
Ponadto, tak już na marginesie dodam, że pytanie, które zadał szanowny P.A. nieco pociągnęło mi chłodem po nerkach – Czy jest sens instalowania jakichkolwiek antywirusów, zwłaszcza na tabletach. Tu proszę zwrócić uwagę na sam kontekst całego pytania… Bez urazy, ale od człowieka zadającego pytanie na temat sensu ochrony antywirusowej to ja nie chcę dostać żadnego majla, pliku czy jakiegokolwiek medium z danymi – mimo, że sam antywirusa używam. 😉

Pozdrawiam ponownie
Wall-E

Jedna uwaga

  1. Rafał

    Bardzo interesujący artykuł. Mój t100 od Asusa radzi sobie całkiem przyzwoicie, ale z miejscem na SSD jest krucho. Dodać można do tego, co napisałeś, wyłączenie indeksowanie plików i przywracanie systemu (to ostatnie zmniejszy skuteczność „terminatorów” i trochę przyspieszy apdejty).
    Z innej beczki: Skąd Waść wziąłeś Menu Start? Wszak „gigant z Redmond” razu blokować wszelkie ficzery włączające to poręczne narzędzie.

    Polubienie

    • Wall-E

      Dzięki, że przypomniałeś mi o wyłączeniu funkcji ochrony systemu – umknęło mi to, może dlatego, że owego ficzera zawsze wyłączam praktycznie odruchowo. 🙂 Jeśli chodzi o indeksację plików to ja osobiście pozostawiam ją włączoną – dość często używam wyszukiwania systemowego a indeksacja jednak mocno je przyspiesza. 🙂

      Menu start to: Classic Shell (http://classicshell.net/) 🙂

      Polubienie

  2. Sainti

    Dobry artykuł. Sporo porad dotyczących miejsca na dysku sam wykorzystywałem mając do dyspozycji tylko mały dysk SSD w laptopie. Ze swojej strony polecam programik WinDirStats, który skanuje dysk i pokazuje co ile miejsca zajmuje. Zanim zaczniemy grzebać w systemie warto sprawdzić, czy nie można się pozbyć naszych plików lub wywalić niepotrzebne programy.

    Co do antywirusa, to jestem zwolennikiem rozwiązania systemowego i zdrowego rozsądku. Niech sobie coś w tle chodzi, ale zakładam, że i tak nie można na tym polegać.

    Polubienie

    • Wall-E

      Oczywiście, że pierwszym krokiem powinno być pozbycie się „naszych” a zbędnych plików i programów. Jednak każdy ma na urządzeniu swoje minimum, którego raczej nie chciałby usuwać. O ile w przypadku tabletów sprawa może być łatwiejsza bo na nich raczej przesadnych ilości programów i „plików” się nie przechowuje, o tyle z laptopem może już być gorzej. Wielu osobom laptop służy za narzędzie co może implikować nieraz i ogromne ilości np. dokumentów, zdjęć, dźwięków… czy choćby potrzebę instalowania „kobylastych” programów. 🙂
      No… ale to już jest temat na inny materiał, który być może niedługo wreszcie się pojawi na blogu. 😉

      Polubienie

  3. Niewyspani.pl

    Fajnie napisane, aczkolwiek ja od czasu Win 8.1 nie używam antywira nawet na moim podstawowym komputerze do pracy, teraz mam Win 10 od wczesnej wersji i generalnie żadnego problemu z wirami / trojanami itp. Na tablecie też bym nie instalował 😉 no ale to pewnie zależy, jakie kto ma nawyki i po jakich stronach chodzi… podstawą jest AKTUALIZACJA systemu i wszystkich programów, bez tego żaden antywir nic nie da, bo tak na prawdę duża większość wirusów / trojanów działa na tej zasadzie, że wykorzystuje luki w sterownikach / programach / systemie (zarówno do samego zainstalowania się jak późniejszego uruchamiania).

    Polubienie

  4. Wall-E

    OK. Opinia o (nie)potrzebie posiadania antywirusa, którą przedstawiłem w tekście jest tylko i wyłącznie moim osobistym poglądem na tą kwestię. 🙂 Zapewne Ty @Sainti jak i @Niewyspani.pl, macie dużo swojej racji w tym co piszecie, jednak ja – mając taką możliwość – dużo bardziej wolę wykorzystać dodatkowy element zabezpieczenia niż go nie wykorzystać. Nic mnie to nie kosztuje a kolejna bariera dla potencjalnego zagrożenia jest 🙂

    Polubienie

  5. PACH

    A co ze Storage Sense? Nie wiem jak w win8 ale w win10 pozwala zapisywać/przenosić apki ze sklepu (chyba że dev zablokuje), nowe zdjęcia/filmy/muzykę na innej partycji/dysku/karcie SD

    Polubienie

    • Wall-E

      Wydaje mi się, że Storage Sense dotyczy póki co tylko systemu mobilnego – tutaj natomiast mamy do czynienia z systemem „stacjonarnym” mimo, że na urządzeniu mobilnym. 🙂

      Polubienie

      • PACH

        O widzisz, siedzę teraz na Win10 i byłem świecie przekonany że taka opcja już w win8.1 została dodana. Teraz nie sprawdzę bo mi Win8.1 (w dual-boot) padł po update win10 do najnowszego buildu :/ Pozostaje za 21 dni zaktualizować wpis o nowe ficzery z 10 w takim razie 🙂

        Polubienie

Dodaj odpowiedź do Wall-E Anuluj pisanie odpowiedzi